- Zanosiło się na od dawna, ale jednak zaskoczenie jest duże – mówi jeden z nauczycieli szczecineckiej „siódemki”, w której w poniedziałek rano do pracy nie przyszło 33 z 70 nauczycieli (w tym szóstka ma długoterminowych zwolnieniach). Większość poinformowała szkołę – ale dopiero w poniedziałek – że idą do lekarzy i dostarczą zwolnienia.
To zaś kompletnie zdezorganizowało zajęcia w SP7. – Po dzwonku nikt po nas nie przyszedł, zjawił się pan od wuefu i zaprowadził wszystkich na salę gimnastyczną – mówi jedna z uczennic. – Tu już siedziało kilka klas i czekaliśmy, co z nami zrobią.
W tym czasie dyrekcja starała się jakoś zorganizować lekcje i opiekę nad oddziałami, do których nauczycieli nie było. Ale przy takiej absencji nie było to łatwe, dzwoniono więc po rodzicach, aby – kto może – odebrał dziecko.
Przy takiej masie uczniów wywołało to jednak chaos. Nie wszyscy rodzice wiedzieli o sytuacji i o tym, że ich dziecko opuściło szkołę. – Nikt do mnie nie zadzwonił, córka jest w siódmej klasie i akurat nie wzięła telefonu i dopiero po 2 godzinach zadzwoniła od koleżanki, że jest u niej – mówi mama jednej z uczennic.
Dyrektor SP7 Maciej Kaźmierski mówi, że to niemożliwe, a dzieci, które nie poszły na zajęcia doraźne opiekuńczo-wychowawcze, były zwalnianie, ale wyłącznie po powiadomieniu i za zgodą rodziców.
Część z rodziców młodszych uczniów zwalniała się z pracy lub uruchamiała dziadków, aby odebrały pociechy. – Starsza córka sama by wróciła, ale po młodszego musiałam przyjść sama – jedna z mam mówi, że nikt ich wcześniej nie informował, że szkoła może iść na L-4 i lekcji nie będzie.
- Nikt do nas ze szkoły nie zadzwonił, 9-letnia córka – powtarzam, 9-letnia – sama zatelefonowała do żony i powiedziała, że nie ma lekcji, bo nauczyciele nie przyszli i co ona ma robić – mówi tata czwartoklasistki, który „uruchomił” na pomoc ciocię.
Inni nie kryją wściekłości: - Niech strajkują w ferie, a nie, wtedy sami jadą na narty – mówi tata jednego z uczniów. – Najgorsze, że nie wiemy, jak długo ta sytuacja potrwa.
- Nie sądzę, aby ta absencja była wynikiem nagłego zachorowania, tylko przejawem protestu, ale nie ja jestem od sprawdzania legalności zwolnień lekarskich, tylko ZUS – szef szczecineckiej oświaty Tomasz Czuk mówi, że w gestii dyrektora szkoły jest zapewnienie w tej sytuacji bezpieczeństwa uczniów i zajęć alternatywnych. – Na dziś tylko w SP7 mamy problem, inne szkoły pracują normalnie, choć część nauczycieli w proteście chodzi w żółtych kamizelkach.
Akcja nauczycieli ma podłoże płacowe, protestujący domagają się podwyżek.
– Ludzie się ruszyli, choć obawiam się, czy wobec przebywających na zwolnieniach nie będą wyciągane konsekwencje – mówi Ryszard Malinowski, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego w Szczecinku. – Wiem, że w czwartek nauczyciele z SP7 planowali nieformalne spotkanie grona pedagogicznego na poniedziałek. My ze swej strony wysłaliśmy pisma do dyrektorów z żądaniem podwyżek o 1000 zł, ale piłka jest po stronie minister edukacji, która próbuje to przeczekać lub mówi, że to sprawa samorządów.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?