Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strajk w Szkole Podstawowej nr 7 w Szczecinku. Chaos [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
SP7 w czasie protestu nauczycieli
SP7 w czasie protestu nauczycieli Rajmund Wełnic
„Choroba” połowy nauczycieli Szkoły Podstawowej nr 7 w Szczecinku w poniedziałkowy ranek zaskoczyła wszystkich – rodziców, uczniów, dyrekcję i resztę grona pedagogicznego.

- Zanosiło się na od dawna, ale jednak zaskoczenie jest duże – mówi jeden z nauczycieli szczecineckiej „siódemki”, w której w poniedziałek rano do pracy nie przyszło 33 z 70 nauczycieli (w tym szóstka ma długoterminowych zwolnieniach). Większość poinformowała szkołę – ale dopiero w poniedziałek – że idą do lekarzy i dostarczą zwolnienia.

To zaś kompletnie zdezorganizowało zajęcia w SP7. – Po dzwonku nikt po nas nie przyszedł, zjawił się pan od wuefu i zaprowadził wszystkich na salę gimnastyczną – mówi jedna z uczennic. – Tu już siedziało kilka klas i czekaliśmy, co z nami zrobią.

W tym czasie dyrekcja starała się jakoś zorganizować lekcje i opiekę nad oddziałami, do których nauczycieli nie było. Ale przy takiej absencji nie było to łatwe, dzwoniono więc po rodzicach, aby – kto może – odebrał dziecko.

Przy takiej masie uczniów wywołało to jednak chaos. Nie wszyscy rodzice wiedzieli o sytuacji i o tym, że ich dziecko opuściło szkołę. – Nikt do mnie nie zadzwonił, córka jest w siódmej klasie i akurat nie wzięła telefonu i dopiero po 2 godzinach zadzwoniła od koleżanki, że jest u niej – mówi mama jednej z uczennic.

Dyrektor SP7 Maciej Kaźmierski mówi, że to niemożliwe, a dzieci, które nie poszły na zajęcia doraźne opiekuńczo-wychowawcze, były zwalnianie, ale wyłącznie po powiadomieniu i za zgodą rodziców.

Część z rodziców młodszych uczniów zwalniała się z pracy lub uruchamiała dziadków, aby odebrały pociechy. – Starsza córka sama by wróciła, ale po młodszego musiałam przyjść sama – jedna z mam mówi, że nikt ich wcześniej nie informował, że szkoła może iść na L-4 i lekcji nie będzie.

- Nikt do nas ze szkoły nie zadzwonił, 9-letnia córka – powtarzam, 9-letnia – sama zatelefonowała do żony i powiedziała, że nie ma lekcji, bo nauczyciele nie przyszli i co ona ma robić – mówi tata czwartoklasistki, który „uruchomił” na pomoc ciocię.

Inni nie kryją wściekłości: - Niech strajkują w ferie, a nie, wtedy sami jadą na narty – mówi tata jednego z uczniów. – Najgorsze, że nie wiemy, jak długo ta sytuacja potrwa.
- Nie sądzę, aby ta absencja była wynikiem nagłego zachorowania, tylko przejawem protestu, ale nie ja jestem od sprawdzania legalności zwolnień lekarskich, tylko ZUS – szef szczecineckiej oświaty Tomasz Czuk mówi, że w gestii dyrektora szkoły jest zapewnienie w tej sytuacji bezpieczeństwa uczniów i zajęć alternatywnych. – Na dziś tylko w SP7 mamy problem, inne szkoły pracują normalnie, choć część nauczycieli w proteście chodzi w żółtych kamizelkach.

Akcja nauczycieli ma podłoże płacowe, protestujący domagają się podwyżek.

– Ludzie się ruszyli, choć obawiam się, czy wobec przebywających na zwolnieniach nie będą wyciągane konsekwencje – mówi Ryszard Malinowski, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego w Szczecinku. – Wiem, że w czwartek nauczyciele z SP7 planowali nieformalne spotkanie grona pedagogicznego na poniedziałek. My ze swej strony wysłaliśmy pisma do dyrektorów z żądaniem podwyżek o 1000 zł, ale piłka jest po stronie minister edukacji, która próbuje to przeczekać lub mówi, że to sprawa samorządów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto