Cały szpital w Szczecinku w ręce starostwa, czyli powrót do przeszłości

Zgodnie z naszymi wcześniejszymi informacjami, Rada Powiatu zgodziła się na nabycie od miasta Szczecinek jego (40 procent) udziałów w spółce szpitalnej. Starostwo zapłaci za nie symboliczne 50 groszy za udział (w sumie 4,6 tys. zł). I stanie się 100-procentowym właścicielem lecznicy.

W odróżnieniu od Rady Miasta, w której taką samą uchwałę - po zażartej dyskusji i oprze wśród radnych rządzącej Platformy Obywatelskiej - podjęto jeszcze w maju, radni powiatowi zagłosowali jednomyślnie.

Co teraz? Po uprawomocnieniu się uchwały i niezbędnych zmianach w umowie spółki dojdzie do transakcji i – zapewne jeszcze w sierpniu – powiat zostanie jedynym właścicielem szpitala, a miasto przeleje prawie 3,2 mln zł na pokrycie ubiegłorocznych strat spółki. Przypomnijmy, że burmistrz Daniel Rak uważa, iż miasto powinno wyjść ze spółki, w której jako mniejszościowy udziałowiec ma niewiele do powiedzenia, a przychodzi mu pokrywać milionowe straty szpitala. Szpitala, którego prowadzenie w ogóle nie jest zadaniem miasta.

Wejście kapitałowe do spółki w roku 2009 było pomysłem poprzednika Jerzego Hardie-Douglasa, który uważał, że szpital odgrywa kluczową szansę w szansach rozwojowych Szczecinka i zapewnieniu opieki medycznej na wysokim poziomie i wsparcie ze strony miasta jest w tym niezbędne. Wtedy jednak przez trzy kadencje w powiecie rządziła koalicja PO i Porozumienia Samorządowego, które po wyborach w roku 2018 wolało zmienić koalicjanta na Prawo i Sprawiedliwość. Od tego czasu związki miasta z powiatem zaczęły się rozluźniać.

Milionowe straty

Po pierwszych pięciu miesiącach tego roku spółka szpitalna w Szczecinku zanotowała 1,155 miliona zł strat (przed rokiem o tej porze 4,8 mln zł). Cały rok 2019 lecznica zamknęła stratą około 8,8 mln zł. Na minusie powiatowo-miejska spółka jest od dawna: dokładnie od roku 2014 – straty narastały początkowo od pół miliona do 2,7 mln zł. Tąpniecie nastąpiło w roku 2017, gdy odnotowano 5,8 mln zł strat. To i tak nic z porównaniu z wynikiem za rok 2018, gdy strata sięgnęła 9,380 mln zł.

Dla szpitala najlepsze były lata 2009-13, gdy generował zyski, nawet rzędu 2 mln zł rocznie.

Powiat musi do strat dołożyć 4,496 mln zł. Starostwo też przycięło w tym celu inwestycje, miało 1,4 mln zł nadwyżki za zeszły rok i pół miliona ze zwiększonej subwencji oświatowej, które – po wcześniejszym zabezpieczeniu wydatków – teraz pójdą na szpital.

Jest program naprawczy

- Główne założenia planu naprawczego, który już właściwie jest wdrażany, są takie, aby ograniczyć koszty i zwiększyć przychody – Krzysztof Lis mówi, że chciałby, aby ten rok szpital zamknął stratą rzędu 3-5 mln zł, a w roku 2023 był kilkaset tysięcy na plusie, i to po uwzględnieniu amortyzacji wynoszącej około miliona złotych rocznie.
Jak to osiągnąć? – Minimalizujemy inwestycje – starosta mówi, że będą realizowane te niezbędne lub z pozyskaniem funduszy zewnętrznych. Będą także wdrażane nowe procedury, ruszyły nowe poradnie, a szpital chce przejąć prowadzenie oddziału psychiatrycznego. Wszystkie oddziały mają być budżetowane, czyli trzymać się planu kosztów i przychodów. Zmniejszono też sporo innych wydatków (np. nocna opieka jest we własnych pomieszczeniach, w tańszej lokalizacji działa pogotowie w Bobolicach, zrezygnowano z najmu sali operacyjnej, zmniejszono niektóre kontrakty).

– Wyjście na prostą będzie ogromnym wyzwaniem, ale jesteśmy zdeterminowani, aby to osiągnąć – Krzysztof Lis na sesji Rady Powiatu zapewnił także, że nie będzie oszczędności na uposażeniach lekarzy, bo to oni gwarantują, że spółka będzie miała podpisany kontrakt i nie wypadnie z sieci szpitali.