Aby za wiele nie zdradzić (dla młodszych: spoilerować) powiem tylko to, że to rok z życia Hunów (czyli ludzi) widziany oczami (a raczej kamerką) rzeczonego telefonu. Choć to niepozorne urządzenie już dawno przestało służyć tylko do rozmów. Obraz życia rodziny, raczej przeciętnej inaczej, bo jej dylematy to czy święta spędzić na Kanarach czy w Dubaju, kreślony jest niezwykłą lekkością i humorem. Jak na debiutanta brawo – może Maciej minął się z powołaniem zakładając togę?
Nie sposób się nie uśmiechnąć czytając perypetie już właściwie nie ludzi, ale Smartfona, bo to bóstwo-fetysz XXI wieku zyskuje osobowość, świadomość. Duszę niemal.
Ale niech to Was nie zmyli. To nie książeczka do pośmiania. Bo z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie. To w istocie przejmująca satyra na współczesny, odhumanizowany świat, gdzie życie nie tyle przenosi się z realu do wirtualu, co już w nim tkwi po uszy. Z opłakanymi dla relacji ludzkich skutkami.
Tak, bo ile razy w czasie lektury niezbyt długiego „Dziennika” zerknąłem na swój telefon, sprawdziłem pocztę i fejsa? I pogodę, choć leżąc w ogrodzie widzę, że nie pada?
A i sam Maciej opiera się rewolucji (choć profil na fejsie ma) i z uporem zostaje przy poczciwej „komórce” na guziki. Ja też bym tak chciał. Jak Autor, jesteśmy chyba ostatnim pokoleniem, urodzonym jeszcze w głębokim PRL-u, dla których wszechogarniająca sieć mogłaby nie istnieć. Które wiedzę o świecie zdobywało z książek samemu wyszperanych w bibliotekach, w szkole, na podwórku, od rodziców i nauczycieli. Dla którego telefon to urządzenie z okrągłą tarczą do wybierania numerów (zresztą nie dla każdego w Polsce Ludowej dostępne) i dzwonienia do cioci z Grójca przez panią z międzymiastowej.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?