Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolęda z drugiej strony. Rozmowa z proboszczem szczecineckiej parafii Ducha Świętego

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Ksiądz Arkadiusz Sojka, redemptorysta, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Szczecinku podczas Orszaku Trzech Króli
Ksiądz Arkadiusz Sojka, redemptorysta, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego w Szczecinku podczas Orszaku Trzech Króli Rajmund Wełnic
Rozmowa z redemptorystą ojcem Arkadiuszem Sojką, proboszczem parafii pw. Ducha Świętego w Szczecinku o wizycie duszpasterskiej zwanej kolędą.

Czym jest kolęda, czyli okołoświąteczne wizyty kapłanów w naszych domach?
Na pewno jest to czas spotkań z człowiekiem, nie służbowo czy administracyjnie, jak bywa w kancelarii, ale wejście w bliższą relację. O ile pozwala na to czas i jest chęć z drugiej strony do rozmowy z kapłanem, na otwarcie przed nim. To się wyczuwa po góra dwóch minutach, czy ktoś ma ochotę na dialog, czy tylko zdawkowe odpowiedzi. Natomiast, u nas, gdzie do kościoła w niedziele chodzi góra 20 procent parafian (tzw. dominicantes), z czego Komunię Świętą przyjmuje (tzw. communicantes) niespełna połowa obecnych na Mszy, wizytę duszpasterską traktujemy jako możliwość ewangelizacji. Na tle południa Polski, gdzie odsetek dominicantes sięga 70 procent widać, jak wielkie zadanie stoi przed nami. Z drugiej strony w parafii w Łodzi, do której przed pandemią redemptorystów zaprosił tamtejszy biskup, na msze niedzielne uczęszcza 5 procent parafian.

A ilu wiernych z parafii Ducha Świętego przyjmuje księdza po kolędzie, po raz pierwszy po pandemii bez ograniczeń?
Przed pandemią było to nawet około 70 procent. W tym roku kolęda trwa, nie mam jeszcze pełnej statystyki, ale oceniam, że przyjmuje nas o jakąś 1/3 mniej rodzin niż przed pandemią. Widać, że wielu z tych, którzy do kościoła nie chodzą, jakieś związki z nim jednak stara się utrzymać, wierzą, księdza pod dach przyjmuje. Naszym zadaniem jest dotrzeć do tych ludzi, których z jakichś powodów w nie ma w kościele.

Bywa, że rozmowa się nie klei?
Oczywiście, gdy wyczuwam, że ktoś nie chce rozmawiać, to nie przeciągam wizyty. Wolę iść i dłużej porozmawiać, z kimś, kto takiej rozmowy potrzebuje. Przeznaczam sobie 10 minut na każdą rodzinę, średnio oczywiście, bo gdy kogoś nie ma lub księdza nie przyjmuje, to u innych jestem i 20 minut. A gdy ktoś chce porozmawiać, ma problem, to umawiamy się na wizytę, ale poza kolędą. Dla mnie to także okazja, aby zobaczyć, czy ktoś nie cierpi niedostatku, mogę tam skierować pomoc z Caritasu, mamy też możliwość wysłania terapeuty czy psychologa, którzy z nami współpracują.

Po pandemii wiele parafii wprowadziło zaproszenia. Księżą idą tam, gdzie ich wyraźnie zaproszą. Nie kłóci się to z misją ewangelizacyjną, aby iść tam, gdzie wiara osłabła lub ktoś ją stracił?
Coś w tym jest... Celem tej wizyty jest poznanie kondycji duchowej moich parafian. Nie mam pamięci do nazwisk, ale większość, z tych których widuję w niedzielę, także przed kościołem chcąc się z nimi witać i rozmawiać, kojarzę. Co do zaproszeń, to poza kwestiami organizacyjnym, które one ułatwiają, to przemówił do mnie taki argument. Ktoś powiedział: ja księdzu wizyt nie składam w domu, więc nie chcę też gościć kapłana pod swoim dachem. W każdym razie, w naszej parafii zaproszeń nie ma, chodzimy od domu do domu, od drzwi do drzwi, aby iść do wszystkich. I kolęda odbywa się tam, gdzie nas przyjmą.

Ciężko kogoś ewangelizować czy nawrócić w 10 minut…
Jasne. Co roku przyjmuję inną strategię wejścia w dyskusję, pretekstem jest zwykle jakieś wydarzenie w kościele. To wymiar duchowy. W tym roku obchodzimy 50-lecie erygowania naszej parafii i stulecie wybudowania kościoła. I ten temat poruszam.

Bywają nieprzyjemne momenty?
Nie doświadczam nieżyczliwości, wręcz przeciwnie. Ci, którzy nie są związani z kościołem, mówią szczerze, że nie praktykują lub robią to rzadko. Kilka razy zdarzyło się, że ktoś chciał podjąć kwestię polityczną, ale nie podejmuję tematu, bo nie od tego jestem. Raz chyba dałem się wciągnąć w rozmowę o społeczeństwie i kościele. Ktoś ostatnio nakrzyczał na ministranta, co mnie zabolało. Bo jeżeli ma jakieś pretensje niech krzyczy na mnie, wysyła księży w kosmos, a nie wyżywa się na dziecku.

Nieodłącznym elementem kolędy jest ofiara. Większość wiernych coś daje?
Większość pieniądze nam przekazuje. Jest to zawsze krępujące dla księdza, przyznam, że bardzo tego nie lubię. Ale to bardzo uczy księdza pokory, bo często chodzę o po różnych instytucjach i firmach zbierając fundusze i na różne nagrody dla dzieci i imprezy, jak festyn parafialny czy przegląd kolęd. Czasami słyszę „nie”, ale pokornie proszę dalej, na wzór św. Klemensa.

Pieniądze z kolędy idą na jakiś konkretny cel? Rozliczacie się przed wiernymi?
Część pieniędzy idzie zwykle na utrzymanie parafii, część na utrzymanie księdza. U nas szły do tej pory głównie na remont kościoła lub domu parafialnego. Przedstawiamy publicznie rozliczenie, ile zebraliśmy podczas kolędy i na co wydaliśmy pieniądze. W tym roku jednak nie będzie celu inwestycyjnego, bardzo żałuję, ale także zmagamy się z drożyzną. I pieniądze z kolędy pójdą na ogrzanie kościoła i domu parafialnego. W listopadzie zapłaciliśmy za to 7,5 tysiąca zł, w grudniu już 15 tysięcy. Po prostu musimy dokonywać wyborów: nie ogrzać kościoła ryzykując choroby i dewastację świątyni lub zadbać o to kosztem innych wydatków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto