Pół roku temu kultowe obwarzanki ze Szczecinka z piekarni przy ulicy Bohaterów Warszawy zniknęły z rynku. – Wszystko przez kłopoty ze zdrowiem, miałem nadzieję, że po rehabilitacji będę mógł wznowić produkcję, ale ja na pewno już nie dam rady – mówi nam pan Marek Relski, właściciel piekarni, który przeszedł już na emeryturę.
Słynna piekarnia, do której wchodziło się przez bramę w kamienicy i ciepłe jeszcze obwarzanki kupowało przez okienko, stoi pusta. Lokal został zdany do ZGM.
CZYTAJ TEŻ:
– Maszyny i piec był w takim stanie, że je też w większości zlikwidowałem – mówi pan Marek. – Bardzo bym chciał, aby ktoś z rodziny przejął pałeczkę i dalej kontynuował stuletnią tradycję, bo ja już na pewno nie. Zainteresowanie wyraża ostatnio syn, ale on nie mieszka już w Szczecinku, więc jeżeli obwarzanki jeszcze wrócą, to raczej nie byłyby pieczone u nas.
Obwarzanki i ich – bez słowa przesady - legendarny smak to bowiem zasługa serca i ciężkiej pracy kilku pokoleń rodziny Relskich, unikatowych maszyn wymyślonych kiedyś przez seniora rodu i oryginalnej receptury przekazywanej z ojca na syna. To największy, pilnie strzeżony sekret.
Pozostaje więc nam mieć nadzieję, że dane nam będzie i naszym dzieciom spróbować jeszcze kiedyś obwarzanków smorgońskich ze Szczecinka…
Historia zaczęła się nad Wiliją...
Wszystko zaczęło się przed wojną w Wilnie, skąd pochodził Zygmunt Relski, dziadek pana Marka. Nad Wiliją, w Łosiówce przy ulicy Chełmskiej 40 postawił dom i piekarnię obwarzanków smorgońskich (Smorgonie – miejscowość na dzisiejszej Białorusi). Nazwa smorgońskie obwarzanki była wówczas na Litwie tak oczywista, jak dla na - dajmy na to - pierniki toruńskie.
Na własny szyld Zygmunt Relski pracował ciężko. Firmę - po latach pracy w piekarni – założył w roku 1923. Najpierw w dzierżawionym lokalu przy ulicy Pióromont, później produkcję smakowitych obwarzanków przeniósł na w nowe miejsca i - już jako poważny rzemieślnik - mógł sobie pozwolić w roku 1928 na postawienie własnego zakładu. Przez pierwsze lata całą produkcję Zygmunt Relski sprzedawał na jarmarkach i na ulicy - wprost z kosza. Do kupna smorgońskich obwarzanków, zachęcano okrzykami w wileńskiej gwarze: „Obwarzanki sprzedają, dziurki darmo oddają”.
Na Ziemiach Odzyskanych
Po zajęciu Kresów przez Sowietów Relscy osiedlają się już wiosną 1945 roku w Szczecinku. Jednak dopiero w roku 1957, po poststalinowskiej odwilży, w ratuszu pozwolono na otwarcie piekarni obwarzanków w lokalu przy ul. Bohaterów Warszawy.
„Za Niemca" w oficynie przy Boh. Warszawy wypiekano chleb. Urządzenia i ogromny piec kaflowy trzeba było przystosować do produkcji specjalnej. Na szczęście przez lata pan Zygmunt nie zapomniał fachu i przy pomocy najstarszego syna Wacława skonstruował unikatowe maszyny.
Najstarsi mieszkańcy Szczecinka pamiętają z pewnością drewnianą budkę na starym rynku przy placu Winnicznym, gdzie sprzedawano obwarzanki, a nieco młodsi - tłum kłębiący się na podwórku przed piekarnią w oczekiwaniu na świeżą dostawę. Mieszkańcom Szczecinka nie muszę tłumaczyć, dlaczego.
Sztafeta pokoleń
Po panu Zygmuncie interes pod koniec lat 60. poprowadził jego najmłodszy syn Czesław z żoną. Później pałeczkę przejął syn Czesława - Grzegorz, później razem ze starszym bratem Markiem. Każde pokolenie Relskich poznawało tajniki i kunszt udanego wypieku pracując w piekarni pod bacznym okiem głowy rodziny. W ostatnich latach Marek Relski interes prowadził już sam. Zniknęła sprzedaż „z okienka”, ale obwarzanki wciąż można było kupić w sieci lokalnych sklepów, z których znikały w oka mgnieniu.
Można pomyśleć - cóż to takiego trudnego upiec obwarzanki? Wystarczy wyrobić mąkę, drożdże, sól, cukier, margarynę, dodać trochę wody, uformować w krążki i do pieca. Nic z tego. Technologiczny proces wypieku - opracowany przed prawie wiekiem w Wilnie - to największy sekret w piekarni Relskich. Właściciele firmy każdego dnia wstawali wcześnie rano i sami wyrabiali ciasto do odpowiedniej konsystencji. Tu niczego nie można pominąć, przyspieszyć.
Jak zrobić obwarzanki? Jak mówił Zygmunt Relski: wystarczy wziąć dziurkę i okleić ciastem. Jego maszyny spisywały się doskonale niemal do samego końca, jeżeli nie liczyć drobnych poprawek, udoskonaleń i przeróbki pieca. - Proces technologiczny zmienia się zależnie od temperatury powietrza, wilgotności, czy nawet pory roku wielu. Trzeba lat doświadczenia i wielkiego wyczucia, żeby każda partia była udana – tłumaczył nam kilkanaście lat temu Marek Relski.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?