Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krypta von Glasenappów w Białowąsie koło Barwic. Szkielet bez głowy, sprofanowane groby [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Naukowcy ze Stargardu porządkują kryptę rodu von Glasenapp w Białowąsie koło Barwic. Spustoszenia, jakich tu dokonano w minionych dekadach, są szokujące.

Krypta mieści się w podziemiach kościoła w Białowąsie pochodzącego z końca XVII wieku. Chowano to członków rodu von Glasenapp, do których należał majątek. W sumie pochowano tu kilkadziesiąt osób. O smutnych powojennych losu grobowca jeszcze wspomnimy.

W tych dniach prace zabezpieczające w krypcie prowadzą naukowcy z Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Stargardzie.

– Na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków dokonujemy inwentaryzacji i oceny stanu pochówków –

profesor Marcin Majewski mówi, że ich stan jest tragiczny.

CZYTAJ TEŻ:

Ustalenia badaczy są niewesołe.

– Krypta była wielokrotnie dewastowana na przestrzeni minionych dziesięcioleci –

profesor Marcin Majewski mówi, że wszystkie trumny zostały rozbite, a szkielety zdekompletowane. Jak powstępowała dewastacja widać na zdjęciach z lat 70. i późniejszych.

- Dokumentujemy i badamy kryptę, określamy stan jej zachowania, kreujemy wytyczne do dalszych prac ale przede wszystkim się uczymy, bo niewielu przed nami miało sposobność znaleźć się w podobnej sytuacji – piszą naukowcy.

Antropolog ma za zadanie ustalić przybliżony wiek zmarłych, ich płeć i to czy za życia na coś chorowali. Z niemałym trudem udaje się przywracać nazwiska osób, których szczątki tu złożono. To karkołomne zadanie, bo raczej żaden zmarły nie leżał w swojej trumnie.

- Nie natrafiliśmy dotąd na nienaruszone szczątki –

opisują badacze.

- Każdemu szkieletowi czegoś brakuje. Nie ma też na przykład czaszki z jednej z dziś badanych trumien, a właściwie, to jej pozostałości. Ratujemy co się da.

Puszki wśród trumien

W przeszłości kryptę wielokrotnie dewastowano – wśród trumien walały się opakowania po napojach, betonowy blok, zwykłe śmieci. Są ślady pożaru wznieconego kilkadziesiąt lat temu. Buszowali wśród nich ludzie i zwierzęta. Naruszenie mikroklimatu krypty już dawno sprawiły, że zmumifikowane zwłoki, które spoczywały tam do wojny dziś zamieniły się w stosiki kości. Są i resztki wyposażenia kościoła – słowem smutne świadectwo braku poszanowania dla sacrum i śmierci.

W roku 2005 na łamach „Głosu Pomorza” tak o dziejach grobowca w Białowąsie pisał Grzegorz Szczepański: - Do środka prowadzą zmurszałe, zdewastowane schody. Odrobina światła, która pada przez otwarte wejście pozwala dostrzec porozrzucane bezładnie i rozbite trumny, nagrobne tablice, kawałki kości i zmumifikowane zwłoki. W powietrzu panuje zaduch. Sceneria niczym z filmów grozy.

Przez ponad trzydzieści lat nikt nie zakłócał spokoju Glasenappom. Dopiero niedawno, kiedy otworzono kryptę - we wsi ożyły plotki o duchach dawnych właścicieli Białowąsu, które pojawiają się niespodziewanie i domagają się godnego traktowania.

Białowąs, uboga popegeerowska wieś, w dawnych czasach stanowiła siedzibę potężnego rodu Glasenappów. Przybyli tu około 1400 roku, pełnili funkcje sędziów białogardzkich lub starostów szczecineckich. Władzę sprawowali twardą ręką. Jeden z nich kazał spalić 14 kobiet podejrzanych o czary, inny polecił stracić niewinnych - jak się później okazało - ludzi za rzekome zaprószenie ognia, kolejny więził swoją małżonkę podejrzewając ją o zdradę. Stopniowo czasy świetności rodu mijały. W XIX wieku sprzedali zadłużony majątek w Białowąsie. Na wiele lat trafił on w ręce rodu Rittenberg, który przebywał tu aż do 1945 roku.

Dekady plądrowania krypty

Później wspaniały pałac i pobliski park stał się siedzibą pegeeru. W krypcie znajdują się wyłącznie zwłoki Glasenappów. Najstarszy grób pochodzi z roku 1647 - prawdopodobnie znajduje się w nim Otto Kasimir von Glasenapp. Pochówki zakończyły się w XVIII wieku. W sumie znajduje się tu około 30 trumien a także 7 mumii (w tym jedna bez głowy). Nikt nie zakłócał spokoju zmarłym arystokratom, aż do zakończenia II wojny światowej. Wtedy rozpoczęło się plądrowanie mogił. Trudno już dziś ustalić szczegóły, ale prawdopodobnie radzieccy żołnierze przetrząsnęli je jako pierwsi w poszukiwaniu kosztowności. A później dzieła zniszczenia dopełniła miejscowa ludność. Przecież wtedy nikt nie dbał o to, co niemieckie.

Przez wiele lat do budynku kościoła i do podziemnej krypty mógł wejść każdy, kto chciał. No więc ludzie wchodzili, grzebali w trumnach, wywlekali zwłoki, szukali skarbów. Choć minęło już kilkadziesiąt lat to do dziś krążą po wsi opowieści o libacjach alkoholowych, kiedy to pijaczkowie „poili” wódką jedną z mumii albo o meczach rozgrywanych... czaszką zamiast piłką. Jednak najbardziej makabryczna (a zarazem najbardziej wiarygodna) historia przydarzyła się na początku lat 70. Kierowniczka miejscowego pegeeru założyła się po pijanemu, że przyniesie w środku nocy z krypty mumię dziecka. Zakład ponoć wygrała, choć mumii nigdy nie odniosła z powrotem - na to zabrakło jej odwagi. Sprawa stała się na tyle głośna, że kierowniczkę wyrzucono z pracy. Potem ktoś zaprószył w krypcie ogień, spłonęło część trumien i zwłok... W 1973 roku grobowiec zamurowano.

Fot. Grzegorz Szczepański

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto