Myślcie, że sezon na grzyby skończył się wraz z wysypem prawdziwków w październiku? Nic bardziej mylnego. Pani Beata Bilska-Zaleska udowadnia, że z koszem pełnym grzybów można i wrócić ze świątecznego wypadu do lasu.
CZYTAJ TEŻ:
- To miał być spokojny dzień, świąteczne śniadanie u przyjaciółki i wypad do lasu na grzyby, a zamienił się w świąteczną przygodę –
relacjonuje pani Beata, twórczyni strony na FB „Grzyby, grzybiarze i grzybobranie”. - Jadę spokojnie, pogoda paskudna, pochmurno i mżawka. Na trasie zauważyłam kilkanaście pni po ściętych drzewach, a na każdym boczniaki. No i nie wytrzymałam, zaparkowałam na polu i poszłam wzdłuż po boczniaki. Moje wyjściowe buty grzęzły w błocie, ale się nie poddałam, no i jest kosz boczniaków.
Potem z przyjaciółką – już po śniadaniu – pojechały na płomiennicę. - Jedna miejscówka i pół koszyka jest – pisze Beata Bilska-Zaleska. Nie obeszło się bez zakopania w błotnistej kałuży.
- I nie chodzi tylko o pełne kosze grzybów, ale o samą przygodę i wspólnie spędzone chwile – dodaje.
Polub nas na FB
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?