Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oto co miało powstać na ruinach browaru Szczecinek. Unikatowe materiały [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Projekty budowli na ruinach browaru w Szczecinku oraz zdjęcia okolic z oku 1988 wykonane przez architekta
Projekty budowli na ruinach browaru w Szczecinku oraz zdjęcia okolic z oku 1988 wykonane przez architekta Wojciech Kempiński
Warszawski architekt Wojciech Kempiński odsłania kulisy powstania projektu lokalu na ruinach szczecineckiego browaru. Niezrealizowana ostatecznie inwestycja u progu przemian w Polsce mogła zmienić ten zakątek Szczecinka.

W końcówce istnienia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zgłosił się nieoczekiwany jak na tamte lata zagraniczny inwestor, John Pacione, Amerykanin włoskiego pochodzenia. Użytkowanie wieczyste ratusz sprzedał amerykańsko-polskiemu małżeństwu jeszcze w roku 1988 ustalając roczną opłatę w wysokości 1,5 procent wartości gruntu po browarze – 55 tys. zł. Jednorazowo przed zawarciem aktu notarialnego nabywcy musieli zapłacić jednak 30-krotność tej kwoty – 1,673 mln zł. Ustalono także 5-letni termin zabudowy, z którego inwestor się nie wywiązał.

Interes na ruinach browaru Johnowi Pacione jednak nie wypalił. Zdążył w ratuszu pokazać imponujące wizualizacje hotelu, jaki zamierzał tu postawić. Skończyło się na wylanych fundamentach zarastających zielskiem.

Potem amerykański Włoch zniknął, a miasto – korzystając z tego, iż inwestor nie wywiązał się z terminów realizacji zabudowy – odzyskało prawo użytkowania wieczystego działki przy ulicy Wyszyńskiego. W roku 1992 miasto rozpoczęło procedurę rozwiązania umowy, z czy był problem, bo urwał się kontakt z Johnem Pacione i sąd musiał ustanowić kuratora do jego zastępowania. Koniec końców jesienią 1994 roku zarząd Szczecinka umowę rozwiązał, odwołanie Amerykanina do Samorządowego Kolegium Odwoławczego nic nie dało – teren wrócił do miasta.

TAK POWSTAWAŁ PROJEKT

Skontaktował się z nami Wojciech Kempiński, architekt z Warszawy, który na zlecenie Pacione projektował szczecinecką inwestycję. - Inwestor, z typowo „amerykańskim gustem”, życzył sobie „urozmaiconego stylu” – pisze. - Mam nawet jego odręczny szkic, jak wyobrażał sobie przy tym zespole gastronomicznym swoje mieszkanie, de facto dom z biurem dla swej firmy, którą założył w Szczecinku. Trzeba również pamiętać, że w tamtych ubogich peerelowskich czasach nie było nowoczesnych materiałów budowlanych jakimi dzisiaj dysponujemy.

Zgodnie z życzeniem inwestora, w projektowanym zespole gastronowiczno-rozrywkowym znalazły się dwa bary szybkiej obsługi (z własnym bardzo dużym zapleczem kuchenno-magazynowym), gdzie miano serwować m.in. hamburgery, kurczaki i włoską pizzę. Część rozrywkową stanowiła dwupoziomowa dyskoteka z antresolą, połączona poniżej poziomu terenu z winiarnią w adaptowanych starych piwnicach, jakie się zachowały po zburzonym browarze.

Inwestor miał nadzieję, że realizując ten obiekt skorzysta z rozwijającej się turystyki w mieście położonym wśród jezior i lasów. Ze względu na pobliskie bazy wojskowe, prawdopodobnie liczył też na wojskową klientelę. - Jednak wątpię by przewidział, że po latach Amerykanie zastąpią Rosjan – zauważa Wojciech Kempiński. - Obok części usługowej planował jeszcze zbudować hotel, którego zaprojektowanie, mimo składanym mi obietnic, powierzył komuś innemu.

A tak to wyglądało chronologicznie: w połowie 1988 r. zjawił się w Warszawie w Centralny Ośrodku Spółdzielczego Budownictwa „Inwestprojekt” John Pacione z osobą towarzyszącą. - To właśnie on zwrócił się do prezesa COSB „Inwestprojekt” z pytaniem czy „COSB Inwestprojekt” podejmie się opracowania projektu dla tego amerykańskiego inwestora – wspomina architekt. - Tymczasem warszawski „COSB Inwestprojekt” ,w którym byłem wówczas zatrudniony jako projektant, jako jedyny w Polsce opracowywał wyłącznie projekty domów jednorodzinnych. W 49 innych „Inwestprojektach”- w każdym województwie - opracowywano projekty osiedli mieszkaniowych wielorodzinnych. Więc prezes, wiedząc, że lubię pracować również w domu, zapytał, czy nie podjąłbym się prywatnie zaprojektować tego dość nietypowego jak na owe czasy obiektu, o dużej kubaturze. Dodam, że aby prywatnie wykonać jakiś projekt w domu, trzeba było każdorazowo mieć pisemną zgodę prezesa.

- Zgodziłem się, gdyż wydawało mi się, że jest to ciekawy i opłacalny temat – dodaje. - Tym bardziej, że wówczas jeszcze nikt w Polsce nawet nie słyszał o „MacDonaldach” i pizzeriach typu „Pizza Hut”, do tego połączonych z częścią rozrywkową. We wrześniu 1988 podpisałem z inwestorem umową na wykonanie koncepcji architektonicznej oraz wielobranżowego projektu budowlanego.

INWESTOR ZAPŁACIŁ 150 DOLARÓW I ZNIKNĄŁ...

Wojciech Kempiński odbył w sumie aż sześć wizyt w Szczecinku, by zapoznać się z lokalizacją, zrobić dokumentację fotograficzną miejsca oraz sąsiedniej zabudowy. - W styczniu 1989 przekazałem inwestorowi koncepcję architektoniczną pozytywnie zaopiniowaną przez architekta miejskiego w Szczecinku – pisze pan Wojciech. - Przystąpiłem do opracowywania wielobranżowego projektu technicznego, niestety inwestor dopiero po 5 miesiącach dostarczył mi inwentaryzację istniejących piwnic oraz kolejne warunki techniczne i uzgodnienia z dystrybutorami mediów. Okazało się, że nie ma możliwości na zaopatrzenie z sieci miejskiej w wystarczającą ilość ciepła tak dużego obiektu o kubaturze kilkunastu tysięcy sześciennych. Własna kotłownia nie wchodziła wówczas w grę. To wpływało na kolejne zmiany w projekcie, a tym samym na przedłużanie się prac projektowych z udziałem sześciu branżowców.

We wrześniu 1989 roku projekt był jednak ukończony i został przekazany inwestorowi. - Wszystko rysowałem odręcznie, co dziś jest nie do pomyślenia – wspomina nasz rozmówca. - W styczniu 199 roku, w związku z szalejącą hiperinflacją chciałem wprowadzić aneks do umowy, bo musiałem zapłacić branżowcom, ale inwestor nie zgodził się na podwyższenie wcześniej ustalonej kwoty za projekt. Tymczasem koszty, które poniosłem, znacznie przewyższyły zaliczkę jaką otrzymałem od inwestora w wysokości około 150 ówczesnych tzw. bonów dolarowych. Również branżowcy ponieśli straty finansowe, niektórym ja zapłaciłem, ale niektórzy nie otrzymali ani grosza, np. projektant instalacji z Krakowa.

Próby odzyskania pieniędzy spełzły na niczym. - Zaangażowałem znanego warszawskiego adwokata, który wysłał pismo do inwestora w sprawie spisania ze mną faktycznej umowy – dodaje Wojciech Kempiński. - Niestety pismo wróciło do adwokata z adnotacją. „Adresat wyjechał z Polski”.

Życie dopisało epilog do tej historii. Na początku XXI wieku części terenu po browarze w Szczecinku został postawiony market.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto