Tom wierszy „Poemat kresowy” Krystyny Mazur, poetki i animatorki kultury ze Szczecinka, ukazał się już kilka lat temu. To poetycka wędrówka w czasie i przestrzeni – z ukrainnych ziem Rzeczpospolitej Obojga Narodów po mordy banderowców na Wołyniu po repatriację z na Ziemie Odzyskane. O utracie korzeni, o utracie stron rodzinnych, o szukaniu nowego domu i zapuszczaniu korzeni w nowych stronach.
Pamięć ofiar tragedii ludobójstwa dokonanego na Polakach czcimy 11 lipca w Narodowym Dniu Pamięci. Polaków pomordowanych na Wołyniu zabito zresztą dwukrotnie zapominając o nich po wojnie, gdy rzeź stała się białą plamą historii w imię poprawności politycznej.
W okresie od lutego 1943 do lutego 1944 zginęło około 50 – 60 tysięcy Polaków, Żydów, Ormian, Czechów zabitych w okrutny sposób przez ukraińskich nacjonalistów. W odwecie z rąk polskich oddziałów samoobrony zginęło ok. 2 -3 tysięcy Ukraińców.
- Moja mama Kornela Misiewicz z domu Morawska urodziła się w miejscowości Wielkie Pole w powiecie Kostopol na Wołyniu – wspomina Krystyna Mazur. - Miała 12 rodzeństwa. Jej tato, a mój dziadek, Franciszek Morawski urodzony w miejscowości Płonne. Była to duża wieś należąca do Ukrainy, położona w Bieszczadach, zamieszkana przez Łemków, Polaków i Cyganów. Z kolei Maria Urbanowicz, babcia mamy, mieszka w Lipnikach, polskiej koloni na Ukrainie, gdzie w nocy z 26/27 marca 1943 roku zostają napadnięci przez Ukraińską Powstańczą Armię. Zamordowano wtedy 179 – 182 osoby w tym czterech Żydów, Rosjankę, reszta to Polacy. Pisząc „Poemat kresowy” opierałam się na historii. Jednak głównym wyjściem dla tych opowieści byli konkretni ludzie, zwłaszcza kobiety – bo te opowieści rozbudziła we mnie moja mama), ich los, ich psychika. Ważny był dla mnie kontekst psychologiczny i to jak jedno z drugiego wynika, jak konkretne wydarzenia kształtują człowieka determinując jego los.
- Myślę, że pamięć o tych ludziach i czasach tak niegodnych należy ku przestrodze przywracać jak najczęściej – mówi Krystyna Mazur. - Pochodzę z rodziny, która dosłownie na własnej skórze doświadczyła tego o czym nareszcie można głośno mówić. W oparciu o opowieść mojej świętej pamięci mamy i jej rodzeństwa napisałam „Poemat kresowy”.
Oto jeden z wierszy z części „Poematu” poświęconej dramatowi na Wołyniu pt. „Nie wilków się bójcie”.
Pnie olch są gładkie, nie rozdrapują skóry.
Jednak bracia wybierają dęby. Mówią, że przybędzie im siły.
Ciemność rozdzierają ślepia, ciszę wycie wilków.
Mama uspokaja: nie tych zwierząt trzeba się bać.
Jednak boję się. Usypiam, gdy księżyc zanika
budząc rodzinę wspieraną przez drzewa.
W chowanego lubimy bawić się w oborze cioci Oksany.
Tu jest ciepło i pachnie mlekiem.
Mama ma czerwone oczy.
Więcej się tam nie chowajcie, a kiedy mnie zabraknie,
słuchajcie Franusia. On prawie dorosły.
Na gwiazdkę dostanie piętnaście lat.
Nie chcę słyszeć Franusia, gdy mówi:
banderowcy spalili ciocię Oksanę,
bo ukrywała Lachów.
Dlatego mama ma czerwone oczy.
Las i zboże kołyszą do snu.
Mama już nie opowiada nam bajek.
Wpatrzona w księżyc, coraz ciszej powtarza:
nie wilków się bójcie, nie wilków.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?