Polowania za dewizy. Myśliwym ze Szczecinka pozwalają na gospodarkę łowiecką [zdjęcia]

System polowań dewizowych jest w Polsce dobrze zorganizowany i nieźle prosperuje, choć skutki restrykcji covidowych i kryzys gospodarczy uderzają i w tę dziedzinę życia. Koła łowieckie i ośrodki hodowli zwierzyny prowadzone przez Lasy Państwowe obowiązkowo korzystają przy organizacji polowań dla gości z zagranicy z pośrednictwa wyspecjalizowanych biur polowań. Muszą one mieć koncesję Ministerstwa Środowiska i Klimatu, odpowiednie zabezpieczenie finansowe i ubezpieczenie. To one rekrutują myśliwych chcących polować w Polsce, głównie z Europy. I kierują ich do konkretnych kół myśliwskich, które organizują polowania w terenie.

- Zagraniczny myśliwy płaci za każdy osobodzień, nocleg –

mówi Dariusz Tederko prezes koła myśliwskiego „Darzbór” ze Szczecinka. Cennik opłat za polowanie jest mocno zróżnicowany i zależy od tego, czy to polowanie indywidualne czy zbiorowe, i na jaką zwierzynę. - Przykładowo ryczałty za tzw. polowanie na byki jelenie podczas rykowiska zaczynają się od kilkuset do nawet kilku tysięcy euro – szczecinecki myśliwy dodaje, że dodatkowo gość z zagranicy płaci za trofeum (poroże, parostki) w zależności od jego rozmiarów i wagi. O ile oczywiście coś upoluje, co nie jest oczywistością. Ostatecznie więc opłaty mogą – i są – zróżnicowane. - Średnio wahają się od tysiąca do 2,5 tysiąca euro od jednego myśliwego – liczy Dariusz Tederko.

Koszalińscy myśliwi nie ukrywają, że polowania dewizowe są dla nich zyskowne i pozwalają prowadzić gospodarkę łowiecką (w tym wypłacanie odszkodowań za szkody wyrządzone przez zwierzynę w płodach i uprawach rolnych czy zagospodarowanie łowisk). - Nie znam za wielu kół, które nie organizowałyby polowań dewizowych – mówi nasz rozmówca. - Największe dochody mają OHZ, które spokojnie osiągają z tego tytułu przychody rzędu 200-250 tysięcy złotych rocznie. Są i koła myśliwskie, które zbliżają się do tych wyników

W koszalińskim okręgu PZŁ jest 119 obwodów łowieckich, w tym 13 to OHZ. Na jego terenie działa 59 kół plus 11 kół spoza okręgu dzierżawiących tutaj obwody.

- Każde koło łowieckie to odrębny, niezależny podmiot prowadzący swoją gospodarkę finansową –

mówi Jan Kupczak, łowczy koszalińskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. - Przy czym specyfika każdego koła i dzierżawionych przez nich obwodów jest różna. Są koła mające jeden obwód, a są i dzierżawiące cztery, trudno więc je porównywać. Ponadto koła myśliwskie nie mają obowiązku prowadzić sprawozdawczości i raportować nam, ilu zagranicznych myśliwych podejmowali i jakie mają z tego tytułu przychody. Jedno mogę powiedzieć: w czasie pandemii z oczywistych powodów polowań dewizowych nie było w ogóle, a i teraz zmieniło się bardzo wiele. Organizuje się ich znacznie mniej, przyjeżdżają także mniej liczne grupy.

- Widać też wyraźnie zubożenie zagranicznych myśliwych, w których też uderzył kryzys gospodarczy i wydają mniej na polowania w naszym kraju – dodaje Dariusz Tederko. - Na liczącą się konkurencję wyrosły nam Węgry, które są dla dewizowców dużo tańsze, a i szanse na udane łowy mają tam większe. Goście to widzą, kalkulują i coraz częściej jeżdżą nad Balaton.