Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radzieckie Borne Sulinowo po cywilnemu i kobiecemu. Nie tylko tanki i sołdaci [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Piękniejsza strona Bornego Sulinowa w czasach władzy radzieckiej
Piękniejsza strona Bornego Sulinowa w czasach władzy radzieckiej archiwum Dariusz Tederko
Baza armii radzieckiej w Bornem Sulinowie to nie tylko tanki, wielki poligon i nieustające manewry oraz tysiące czerwonoarmistów. To także setki pracowników, a raczej pracownic cywilnych.

To mało znane oblicze Bornego Sulinowa, tajnego garnizonu armii sowieckiej ukrytego w lasach koło Szczecinka. Stacjonowała tu – a także w pobliskim Kłominie (Gródku) cała niemal dywizja pancerna. Było i jeszcze bardziej sekretne miejsce, czyli składowisko głowic atomowych w Brzeźnicy. Doliczmy do tego radziecki pułk rakietowy i bazę paliw w Szczecinku wraz ze służbami kolejowymi.

CZYTAJ TEŻ:

Słowem – państwo w państwie, miasto w mieście. Tysiące szeregowych żołnierzy, setki oficerów z rodzinami, którzy nie mogli funkcjonować w próżni. W Bornem działała szkoła, sieć sklepów, ośrodek kultury, szpital, wymiar sprawiedliwości, kino itp.. Jak w każdym mieście musiało być ono w dużej mierze samowystarczalne, bo polskich sąsiadów do współpracy dopuszczano nader niechętnie (co nie znaczy, że polskie firmy nie świadczyły dla nich usług).

Tak jak każda armia, i armia radziecka potrzebowała pracowników cywilnych. Starano się także zapewnić pracę żonom oficerów, nie tylko ze względów finansowych, ale i społecznych, bo pobyt w obcym kraju, w zamkniętym mieście nie wpływał dobrze na psychikę. - Z tych powodów do służby w takich garnizonach kierowano tylko oficerów z rodzinami - Igor, który służył w Bornem, mówi, że kadra służyła zwykle 5 lat w takim miejscu, a potem oficerowie byli przenoszeni.

Dariusz Tederko, pasjonat historii Bornego Sulinowa, w swoim bogatym archiwum ma przebogate zasoby zdjęć pracownic cywilnych. – To zdjęcia z lat 1979 – 1985, a których są pracownicy służby cywilnej, tak zwani wolnonajemni – pisze. - Tak funkcjonował sowiecki garnizon w latach swojego rozkwitu, jak to mówili „u nas tolka szampańskoje i kawior”.

MIASTO ZA ŻELAZNĄ BRAMĄ

Raz czy dwa razy sam w latach 80. przedarłem się w celach zaopatrzeniowych do Bornego – autobus PKS ze Szczecinka dowoził pasażerów pod bramę. Rosjanie maszerowali przez nią, Polacy (jak kto nie miał przepustki) wzdłuż płoty szukając dziury, którą mogli się dostać do środka. W poszukiwaniu deficytowych towarów, których w ogołoconych kryzysem nie sposób było dostać u nas.

Nie zapomnę sprzedawczyń w wysokich czapach łypiących podejrzliwie na nastolatków kupujących kanfiety (cukierki). Pakowały je nam w tutki ze zwiniętych gazet pisanych cyrylicą. To tam raczyłem się kawą z mlekiem z puszki zalanej kipiatokiem (wrzątkiem) w czymś na kształt baru. Inny świat.

Rosjanki oczywiście widywało się i po drugiej stronie muru, czyli na ulicach Szczecinka. Każdy z nas rozpoznawał je z daleka – charakterystyczna uroda, futra, fryzura.

Panie pracowały nie tylko w sklepach, to one stanowiły podstawę personelu radzieckiej służby zdrowia. Były nauczycielkami, parały się kulturą, przedszkolankami, urzędniczkami, żonami i matkami. Trudno dziś oszacować, ale zapewne w samym Bornem mówimy o kilkuset kobietach. To mniej znane oblicze garnizonu, który opustoszał na początku lat 90. XX wieku.

ONI TEŻ LUBILI TO MIASTO

Na rosyjskich forach internetowych dawnej Północnej Grupy Armii Radzieckiej pełno zdjęć i wspomnień z Polski, także oczywiście z Bornego Sulinowa. Przebija w nich nostalgia za dobrymi czasami, gdy Związek Radziecki był światowym mocarstwem, kwitła budowa socjalizmu. Ale przecież nie tylko, tu ludzie się zakochiwali, rozwodzili. Chorowali, zdrowieli. Tu rodziły się im dzieci. Bywało, że umierali i zostawali. Przeżywali chwile radosne i smutne. Bawili się i płakali. Nawiązywali przyjaźnie, także z Polakami. Prowadzili mniej lub bardziej legalne interesy.

Spróbujmy – choć to niełatwe – wczuć się w rosyjską duszę i mentalność. Wielu zapewne wierzyło w internacjonalistyczną przyjaźń, braterstwo broni, w to, że Polacy są im braćmi i łączy nas dozgonny sojusz. Że – o ile ktoś miał wiedzę o trudnej historii obu krajów i narodów – jeżeli coś było kiedyś nie tak, to jest to wina rządzących ponad głowami ludzi. W świadomości Rosjan do dziś pokutuje przeświadczenie „car dobry, tylko bojarzy źli”, które dobrze oddaje ich mentalność, niechęć do protestów, bo nie wierzą, że coś mogą zrobić. Wyjeżdżając w roku 1992 z Bornego wielu miało w oczach autentyczne łzy i poczucie, że niewdzięczni Polacy się od nich odwrócili. Że zdradzili ich „bojarzy”, że zostawiono ich samych sobie. Zwłaszcza, że wracali do kraju, który rozsypywał się na ich oczach, a w którego potęgę wierzyli do końca.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto