Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica kosmicznego lotu Mirosława Hermaszewskiego. Szczecinecki ślad lotu [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Mirosław Hermaszewski na zdjęciu z kolekcji Jarosława Brancewicza
Mirosław Hermaszewski na zdjęciu z kolekcji Jarosława Brancewicza archiwum Jarosław Brancewicz
Mijają 43. lata od pierwszego i jedynego lotu Polaka w kosmos. W przebogatej kolekcji Jarosława Brancewicza, kolekcjonera ze Szczecinka, są oczywiście pamiątki tego wydarzenia.

27 czerwca 1978 roku sowiecka rakieta wyniosła na orbitę Ziemi statek Sojuz 30. Na jego pokładzie znalazł się radziecki kosmonauta Piotr Klimiuk i Mirosław Hermaszewski, polski lotnik wojskowy. Był to pierwszy Polak w kosmosie. I do tej pory jedyny, zanosi się zresztą, że długo tak jeszcze pozostanie.

CZYTAJ TEŻ:

Sam lot był rutynowy, w ciągu 8 dni Sojuz 30 – po zacumowaniu do stacji orbitalnej Salut 6 - pokonał ponad 5 milionów kilometrów okrążając naszą planetę 126 razy. Na jej pokładzie wykonano serie eksperymentów i 5 lipca 1978 kosmonauci wylądowali na stepach Kazachstanu.

Jedyny Polak w kosmosie

Mirosław Hermaszewski z miejsca stał się niemal bohaterem narodowym. Ustanowił kilka rekordów Polski – wysokości lotu – 363 kilometrów oraz prędkości – 28 tys. km/h. Dla władz PRL „Polak w kosmosie” był to powód do dumy i dowód na potęgę bankrutującej powoli Polski Ludowej oraz współpracy z ZSRR. Rosjanie zresztą w tym właśnie czasie z powodów propagandowych słali w kosmos więcej misji z przedstawicielami krajów socjalistycznych, aby podkreślić internacjonalistyczny wymiar podboju kosmosu. Niezależnie od tego warto docenić wyczyn Mirosława Hermaszewskiego.

Oczywiście w zbiorach szczecineckiego pasjonata aeronautyki Jarosława Brancewicza, najwierniejszego z wiernych uczniów astronoma-amatora Adama Giedrysa ze Szczecinka. – Mam dwa zdjęcia z osobistymi dedykacjami Mirosława Hermaszewskiego, zdobyte na początku XXI wieku – Jarosław Brancewicz mówi, że wcale nie było o nie łatwo, bo polski kosmonauta raczej niechętnie odpowiada na podobne prośby kolekcjonerów. – Ale na szczęście mam znajomego, który o Hermaszewskim wie chyba więcej niż on sam, który ma świetne z nim relacje i dzięki jego dojściom udało mi się zdjęcia z autografami zdobyć.

W kolekcji pana Jarka są także unikatowe koperty z podpisami kosmonauty wydane z okazji lotu przez Pocztę Polską.

Kolekcja pasjonata

Jarosława Brancewicza od zawsze pasjonowały loty kosmiczne. Jako, że miał niewielkie szanse, aby zostać kosmonautą, postanowił poświecić się zbieraniu pamiątek – głównie zdjęć z autografami ludzi, którzy polecieli w kosmos. O astronautyce wie niemal wszystko. A zaczęło się od listu do Sally Ride, pierwszej Amerykanki w kosmosie. I prośby o zdjęcie z podpisem.

Ku jego zdumieniu, odpowiedź przyszła. – Była to dla mnie także motywacja do nauki angielskiego – uśmiecha się pan Jarek, który z czasem stał się niemal domownikiem na szczecineckiej poczcie śląc setki i tysiące listów do astronautów, kosmonautów i agencji badań kosmicznych. W ten sposób zdobył większą część swojej imponującej kolekcji.

Dziś jego zbiory liczą tysiące eksponatów, choć z czasem kolekcjonowanie utrudniło pojawienie się aukcji internetowych, na których zaczęto handlować autografami astronautów. To wielu z nich zniechęciło do wysyłania swoich zdjęć kolekcjonerom – co innego. Naszemu rozmówcy oferowano wielkie kwoty za szczególnie unikatowe zdjęcia, ale dla niego nie mają one wartości materialnej. Poza tym trzyma się zasady, że żadnego nie kupuje – to podarunki i odpowiedzi na prośby o przesłanie zdjęć.

Zresztą jak się rozstać z taką relikwią jak absolutnie unikatowe ujęcie członków lotu wahadłowca Columbia, wykonane i podpisane przed ich tragicznym lotem? Jedno z niewielu na świecie, bo znalazła się na nim Stefania Turner, opiekunka misji.

Jarosław Brancewicz ma fotografie członków misji amerykańskich – Merkury, Gemini, Apollo, załogi wahadłowców. Są także zdjęcia radzieckich kosmonautów, choć wbrew pozorom zdobycie ich nawet dla kolekcjonera z Polski będącej w bloku demoludów było trudniejsze niż od Amerykanów. Ma autograf Neila Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu. Ma i podpis Jurija Gagarina, pierwszego człowieka, który poleciał w przestrzeń kosmiczną (choć akurat w tym wypadku są wątpliwości co do autentyczności). Notabene to jedyne zdjęcie, za które pan Jarek zdecydował się zapłacić na aukcji. Nie mogło także zabraknąć pierwszej kobiety w kosmosie – Walentyny Tiereszkowej. Jest i pamiątkowy wpis od Mirosława Hermaszewskiego, jedynego jak na razie (poza panem Twardowskim) Polakiem w kosmosie.

Są także pamiątkowe, okolicznościowe koperty, znaczki pocztowe, stemple, dokumenty, plakietki poszczególnych misji. A także prywatne list od astronautów. W sumie grubo ponad 2,5 tysiąca eksponatów.

To także Jarosław Brancewicz doprowadził do tego, że do Szczecinka ponownie w roku 1998 i 2010 udało się sprowadzić na wystawę skałę z Księżyca. Wypożyczenie jej od Amerykanów nie jest proste, ale pan Jarek miał i ma takie zaufanie NASA, że udało się to zorganizować. – Ekspozycja z roku 1998 miała przypomnieć tę z 1971, gdy to panu Adamowi Giedrysowi udało się sprowadzić okruch z Księżyca, szkoda, że tego nie doczekał… - mówi kolekcjoner.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto