Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spotkanie pół wieku po maturze w Szczecinku. Wspomnienie [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Maturzyści 1972 dziś
Maturzyści 1972 dziś Elżbieta Wojciechowska-Lipka
Elżbieta Wojciechowska-Lipka, maturzystka '72 ze szkoły rolniczej w podszczecineckich Świątkach, wspomina zjazd z okazji półwiecza matury.

O spotkaniu maturzystów ze szkoły rolniczej w Świątkach pół wieku po egzaminie dojrzałości już pisaliśmytu nasza relacja , teraz spojrzenie wspomnieniowe Elżbiety Wojciechowskiej-Lipka, jednejk z organizatorów zjazdu.

Dzień dobry idąc tropem piosenek z tamtych lat nie zadzieraliśmy nosa, baliśmy się myszy i szukaliśmy kwiatu jednego nazwy jednej nocy czy spacerowaliśmy nad jeziorem, może niekoniecznie złotą plażą. Wiele tytułów piosenek z naszej młodości wpisuje się we wspomnienia ze szkolnych lat spędzonych w Szczecinku ponad pół wieku temu, tym bardziej przed naszej szkole było bardzo wesoło. Mieliśmy świetny zespół muzyczny, taneczny i akrobatyczny prowadzone przez Panią Profesor Aleksandrę Górną.

Do dzisiaj mam w uszach melodie grane na trąbce przez Rysia Maśleczkę, między innymi takie jak „Hiszpańska pchła” czy „Cisza”, „Bese me mucho” na saksofonie wykonaniu Rysia Piecewicza jest niezapomniane. Nasz zespół taneczny obok tańców ludowych fikał nogami w modnych błyszczących kozakach w takt piosenki „Powiedz stary gdzieś ty był”, a każdy swój występ zaczynał polonezem, a ja recytowałam „Poloneza czas zacząć! Co lat wiele było snem….” i tak dalej. Te znakomite zespoły, taneczny i akrobatyczny uświetniały swoimi występami akademie ku czci nie tylko w szkole ale także na zewnątrz: w zakładach pracy i oczywiście jednostek wojskowych w tym radzieckich także w Grodzbornie dzisiejszym Bornym Sulinowie.Zespoły te święciły tryumfy popularności występowały na uroczystościach ogólnopolskich w Warszawie co wtedy było niebywałym zaszczytem. Wracam do wspomnień z lat nauki w Technikum Hodowlanym imieniem Stanisława Staszica w Szczecinku( jednym z 4 technikum w Polsce) którą rozpoczęliśmy w 1967 roku, jako pierwszy rocznik absolwentów 8 klasy szkoły podstawowej.
Pamiętam, że w zawiadomieniu o przyjęciu do szkoły informowano o konieczności zabrania ze sobą stroju gimnastycznego, tenisówek, dresów, gumowców, beretu i kombinezonu. Strój ten był niezbędny na zajęcia praktyczne gdzie czyściliśmy i obrządzaliśmy krowy świnie ( łączenie z dojem) no i generalnie pracowaliśmy fizycznie na polu, w oborze i chlewni, a także przy budowie stadionu czy zagospodarowywaniu terenu wokół szkoły. Oprócz zajęć mieliśmy całotygodniowe dyżury tzw. hodowalne oraz praktyki wakacyjne.

W I klasie na wiosnę „dostaliśmy” po 10 arów buraków do pielęgnacji od ich wschodu do uprzątnięcia z pola. Nie zliczę wyjazdów na wykopki czy żniwa. Często też popołudniami pracowaliśmy w warzywniku przyszkolnym pod czujnym okiem Pan Profesora Rzeczycy albo piekliśmy z Panią Prof. Gruszecką, wspaniałe torty, ciasta, a nawet faworki. Wypieki te uświetniały nasze szkolne zabawy które w karnawale były co sobota. Mieliśmy też klasowe wieczorki taneczne lub ogólne w internacie. Jednym słowem „ cała sala śpiewa i tańczy z z nami.... albo w Polskę jedziemy, bo nasza szkoła miała autokar Jelcz ( taki ogórek), którym każda klasa co roku jeździła na wycieczkę klasową, wtedy głównie po Polsce. My byliśmy trzy razy w dolnośląskim i Poznaniu, w trzeciej klasie w Krakowie i Zakopanem, a w piątej klasie w Warszawie. W szkole był zwyczaj fetowania wszystkich świąt od dnia Wojska Polskiego poprzez Dzień Nauczyciela, rocznice Rewolucji Październikowej czy Dnia Kobiet My jako uczniowie chcieliśmy mieć swoje święto i był to 1 kwietnia prima aprilis . Wymyślaliśmy naszym profesorom różne psikusy, a to przestawiliśmy ławki tyłem do tablicy, a to zamienialiśmy się na klasy.

W 1969 roku zupełnie spontanicznie wybraliśmy się prawie wszyscy na wagary. Pamiętam, że to była wyjątkowo zimna wiosna i jezioro było zamarznięte. Nie wiem kto pierwszy wszedł na lód, a za nim pozostałe około 30 osób i tak niefrasobliwie przeszliśmy całe jezioro i wyszliśmy po przeciwnej stronie na wysokości szpitala. Bliżej brzegu lód był roztopiony i nieźle zmoczyliśmy obuwie. Mieliśmy wiele szczęścia. W szkole nie powiedzieliśmy o naszej bardzo ryzykownej wyprawie.

Z pokorą ponieśliśmy konsekwencje wagarów i już do końca szkoły nie powtórzyliśmy ich w żadnej formie. W szkole jak w życiu przeplatają się dobre i mniej dobre rzeczy. To były czasy biedne, smutne też, ale nasza mała społeczność szkolna jakoś sobie radziła, ba przy nowej dyrekcji Pana Bielickiego i Tarasiewicza wiele się zmieniało na lepsze czy to na stołówce czy w internacie. Jednak tarcze na rękawach i strój szkolny, a na uroczystościach szkolnych strój okolicznościowy (biała bluzka i ciemna spódnica lub sukienka) były rygorystycznie wymagane. Chyba na szkolnej zabawie choinkowej w 1970 roku ku zaskoczeniu dyrekcji i grona wystąpiłyśmy, my dziewczyny ( chyba 6) z naszej klasy w czerwonych sukienkach, no i udało się poluzowano w wymaganiach, poza studniówką oczywiście. Tyle mówię o zabawie i pracy, a nauka też była ,a jakże godziliśmy to wszystko. Naukę, pracę konkursy , olimpiady i zawody sportowe. W naszej klasie jest niezwyciężony Bolek Prądzyński, który w 1971 roku ustanowił rekord szkoły w biegu na 3000 m z przeszkodami, który do dzisiaj nie został pobity. Matura w 1972 roku była ostra, gdyż jedna dwója z pisemnego eliminowała z dalszych egzaminów. Natomiast pierwszy raz najlepsi uczniowie w myśl ustawy mogli być delegowani przez Radę Pedagogiczną na studia bez egzaminów wstępnych. Z klasy rolniczej był to Kaziu Zając , a z naszej hodowlanej ja. I tak po 13 latach edukacji w wieku 20 lat wchodziliśmy w dorosłe życie jako głownie jako trzon kadry kierowniczej Państwowych Gospodarstw Rolnych, urzędników państwowych i nielicznie studentów.

Na koniec opowiem o jeszcze o szczególnym Dniu Kobiet jaki urządzili nam koledzy z klasy. Otóż chyba w czwartej czy piątej klasie natchnieni pogadanką o życiu seksualnym i naturalnych metodach zapobiegania ciąży podarowali nam zamiast kwiatków czy lizaków przewiązane wstążeczkami termometry! Przerywam już tę podróż w przeszłość, „jak to było, jak się żyło, jak techników się szkoliło 50 lat temu „

Dziękuję
Elżbieta Wojciechowska-Lipka

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto