Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecinecka flota. Co pływało po Trzesiecku? [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Stateczek Hindenburg
Stateczek Hindenburg archiwum, Rajmund Wełnic
Szczecinecka biała flota ma długą, ponad stuletnią tradycję. Dzielnie kontynuują ją współczesne – choć też wiekowe – stateczki spacerowe pływające po jeziorze Trzesiecko.

Początki regularnych kursów po Trzesiecku to przełom XIX i XX wieku, gdy pojawiły się pierwsze, niewielkie łodzie motorowe. Najbardziej znana z nich to „Fürstin Hedwig” (Księżna Jadwiga) przemianowana potem na „Neustettin”. Na pokład mogła zabrać góra 10 osób. Jako ciekawostkę możemy podać fakt, że w okresie międzywojennym dział prom, którym można było się przeprawić na drugą stronę jeziora. Przystanek Bismarckfähre znajdował się w okolicach bocznego boiska stadionu piłkarskiego. Prom przewoził pasażerów najkrótszą drogą na drugi brzeg, gdzie można było pospacerować ścieżkami Lasu Klasztornego, a nawet na piechotę – choć to ze 2 kilometry – dojść do restauracji na Mysiej Wyspie.

Serce szczecineckiej flotylli stanowiły jednak dwa statki – większy „Hindenburg” kupiony przez miasto bodajże w 1926 roku i mniejszy „Adolf Hitler” kupiony 10 lat później. Obie jednostki miały za zadanie obsługiwać głównie linie na Mysią Wyspę. „Hindenburg” mógł zabrać około 200 pasażerów, „Adolf Hitler” około 50-60 osób. Dla statków zbudowano nawodny hangar w rejonie ujścia rzeczki Niezdobnej do Trzesiecka. Obiekt stał jeszcze przynajmniej do początku lat 50.

Powojenne losy statków potoczyły się różnie. „Hindenburg” według trudnych do zweryfikowania informacji został wywieziony ze Szczecinka do Poznania, gdzie miał pływać jako „Chrobry”. Dla mniejszego statku los okazał się łaskawszy. Po przemianowaniu na „Westerplatte” pływał jeszcze kilkadziesiąt lat, po drodze jeszcze raz zmieniając nazwę na „Danusię”. I pod tym szyldem statek dokonał żywota pod koniec lat 70., choć pływające dziś po jeziorze jednostki wcale nie są dużo młodsze. O „Danusię” widać jednak nie dbano, aż w końcu wrak porzucono na brzegu w pobliżu przystani „Jolka”. Pamiętam, jak jeszcze na przełomie lat 70. i 80. bawiłem się w zrujnowanym wnętrzu leżącego tam statku…

Potem przez kilka lat w Szczecinku nie było żadnego innego statku. Okazja do zakupu trafiła się przy organizacji telewizyjnego Turnieju Miast Szczecinek kontra Oława w 1984 roku. Włodarze Szczecinka uznali, że nie wypada, aby cała Polska zobaczyła, iż w mieście nad wodą nie ma żadnego statku. W kryzysowym schyłku PRL ratusz wyskrobał więc pieniądze na szalupę ratunkową ze statku morskiego przerobioną na spacerowca. Jednostkę z laminatu po niezbędnych przeróbkach zjechała z pochylni stoczni w Ustce. Statek nazwano… „Isaura”. Młodszym Czytelnikom wyjaśniamy, że tak miała na imię bohaterka brazylijskiego serialu „Niewolnica Isaura”, który bez cienia przesady przykuwał wówczas pół Polski przed telewizorami. Akurat w tym czasie Polskę odwiedziła Lucelia Santos, aktorka grająca Isaurę i jej filmowy prześladowca Leoncio, czyli Rubens de Falco. Był nawet pomysł, aby Lucelię zaprosić do Szczecinka, jako matkę chrzestną statku. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale w Oławie zagrano nam na nosie nazywając „Leoncio” jakąś rozwalającą się krypę.

Po jakimś czasie ktoś poszedł po rozum do głowy i łódkę przemianowano na „Danusię II”. Pod tą nazwą pływała po Trzesiecku przez 20 lat. Komfort oferowała mizerny, mimo licznych przeróbek. Najpoważniejszym mankamentem okazał się brak krytej kabiny i głośny motor. „Danusię” sprzedano w 2007 roku po zakupie nowego statku, czyli „Bayerna”. Uznano, że po kupieniu „Bayernu” wysłużona i jednostka nie jest już w Szczecinku potrzebna.
Jakie były dalsze losy „Danusi II”? Kupił ją prywatny armator z Płocka, gdzie służy głównie do przewożenia pasażerów na większe jednostki pływające po Wiśle. Wcześniej jednak przeszła sporą modernizację. Kadłub pomalowano na brązowo, obito także pokład i ławeczki drewnem. Powstała także nadbudówka mająca przypominać stare żaglowce, a na środku stanęła atrapa masztu. Nie wygląda to może jak „Santa Maria” Kolumba, ale też niezbyt już przypomina pełnomorskiej szalupy z laminatów, którą w rzeczywistości jest.

Kupno „Bayerna” w 2006 roku było jedną pierwszych decyzji nowego burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa, który mocno postawił na promocję Szczecinka jako miasta nad jeziorem. Drewniany statek znaleziono w Alpach, gdzie pływał po jednym z górskich jezior. „Bayerna”, czyli Bawarię, zwodowano w 1923 roku i gruntownie zmodernizowano w roku 1961. Niemcy wycofali jednostkę z użycia i można ją było kupić za rozsądne pieniądze. Statek ma nieco ponad 18 metrów długości i zabiera na pokład 54 osoby.

W rok później sprowadzono do Szczecinka z tego samego alpejskiego jeziora Tegensee znacznie większy, metalowy statek, który w Niemczech pływał jako „Gertraud”. Twarda nazwa okazała się nie do przyjęcia i nad Trzesieckiem spacerowca przemianowano na „Księżnę Jadwigę”. Łódź została zbudowana w 1967 roku, ale w Szczecinku przeszła gruntowany remont i przebudowę – m.in. na dachu zbudowano pokład słoneczny. „Księżna” ma 25 metrów długości i może pomieścić 174 osoby. Obie jednostki pływają jako szczecinecki tramwaj wodny zawijając do przystanków-pomostów wzdłuż brzegów, ale od czasu ponownego zagospodarowania Mysiej Wyspy to ona stała się głównym punktem wycieczek. Można je też oczywiście wynająć na rejs indywidualny.

Poszukiwania statków w Niemczech to temat na inną opowieść. Zagraniczne rynki penetrowano dokładnie. Nad jeziorem Tagensee znaleziono bliźniaka „Bayerna”, choć większego o 6 metrów, „Bad vee See”. Niemcy chcieli za niego 80 tys. euro, ale cenę udało się dość znacznie zbić i wydawało się, że transakcja dojdzie do skutku.
Wtedy do akcji wkroczyli miejscowi patrioci, którzy w lokalnej prasie podnieśli raban, że region grabi się z zabytków przeszłości. Sprawa oparła się o bawarskie ministerstwa finansów i kultury, do których słano protesty. Okazało się jednak, że nie ma formalnych przeszkód, aby stateczek trafił do innego kraju Unii Europejskiej. Wtedy Niemcy utworzyli stowarzyszenie obrony spacerowca i znaleźli inwestora, który go wydzierżawił i pozbawił nas szansy kupna.

Następna okazja trafiła się w Hamburgu, gdzie na Łabie pływał „Delfin”, statek z metalowym kadłubem. Łódź z trzema pokładami, restauracją na 54 osoby z ogrzewaniem, kuchnią i toaletą. Sercem jednostki był potężny 210-konny silnik, który potrafi rozpędzić „Delfina” do 26 węzłów. Właściciel chciał za niego 105 tys. euro, cenę udało się zbić o 30 tys., ale i tym razem Szczecinek uprzedził inny kupiec. I tak jeszcze raz wrócono w Alpy…

Na potrzeby obu statków z unijną pomocą zbudowano w Szczecinku hangar w rejonie plaży miejskiej w parku (wcześniej jednostki zimowały wyciągnięte na brzeg). W sezonie 2011 „Bayern” i „Księżna Jadwiga” przewiozły rekordowe na razie 25 tysięcy pasażerów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto