Pod koniec października w szpitalu w Szczecinku wydzielono najpierw 15 łóżek dla pacjentów z Covid-19, a już na początku listopada kolejne 15. Placówka stała się szpitalem II poziomu dla chorych zakażonych koronawirusem. Spowodowało to, że lecznica nie przyjmuje pacjentów internistycznych bez potwierdzonego zarażenia.
Na oddział covidowy (już właściwie wypełniony chorymi) przeznaczono bowiem internę szczecineckiego szpitala. - Infrastruktura oddziału internistycznego w całości będzie stanowiła zabezpieczenie dla 30 łóżek internistyczno-zakaźnych wraz z niezbędnymi pomieszczeniami dla dezynfekcji i prawidłowego ruchu pacjentów zmniejszającego ryzyko przeniesienia zakażenia – pisze specjalnym oświadczeniu Anna Złotowska, prezes szpitala w Szczecinku.
To oznacza, że wszyscy inni pacjenci internistyczni będą musieli pomocy szukać gdzie indzie. Prezes szpitala prosi więc lekarzy rodzinnych o kierowanie ich do innych placówek.
CZYTAJ TEŻ:
Anna Złotowska prosi także „o większe zaangażowanie w opiekę i leczenie pacjentów podlegających Podstawowej Opiece Zdrowotnej”. - Państwa działanie polegające na badaniu fizykalnym, podmiotowym oraz diagnostyce zleconej na miejscu, ułatwi opiekę nad tymi chorymi i pozwoli skuteczniej zabezpieczyć pacjentów wymagających hospitalizacji, dodatkowo obciążonych zakażeniem SarsCov2 – czytamy w oświadczeniu. - Przysyłanie na szpitalny oddział ratunkowy w Szczecinku pacjentów, którzy nie są w stanie bezpośredniego zagrożenia życia i mogą być skuteczniej skonsultowani przez własnego lekarza POZ znacząco poprawi funkcjonowanie i dostępność terapii dla tych pacjentów, których stan życia jest realnie zagrożony oraz zmniejszy ryzyko przeniesienia zakażenia. Oddział SOR stanowi bowiem miejsce, gdzie w interakcje wejść mogą pacjenci niezdiagnozowani w zakresie COVID19. W takim wypadku kierowanie tam pacjentów bez uzasadnienia, zwiększa ryzyko kontaktu, a także obciąża personel szpitala zadaniami, które mogą być wykonane przez POZ.
- Apel o większe zaangażowanie lekarzy rodzinnych jest mocno niefortunny – mówi dr Paweł Szycko, prezes największej w regionie przychodni Podimed. – Jestem nie tylko prezesem firmy zatrudniającej blisko 200 osób, ale też pracuję na pierwszej linii frontu, jako lekarz rodzinny. Każdego dnia kończę pracę o godzinie 21 i zaczynam rano. Nie mam czasu patrzyć, jak inni pracują i na podstawie jakichś incydentów formułować takie czy inne wnioski.
- Z tego co wiem to w innych szpitalach w okolicy oddziały wewnętrzne, i nie tylko, są przekształcane na oddziały covidowe – nasz rozmówca mówi, że coraz trudniej będzie znaleźć miejsce dla pacjenta gdziekolwiek. – Na naszych oczach tracimy zdolność do skutecznego udzielenia pomocy wszystkim pacjentom. I gdy widzę w markecie ludzi z maskami na brodzie to jestem zdruzgotany. Przestrzeganie zasad sanitarnych to nasza jedyna szansa, aby zmniejszyć tempo epidemii i ocalić wiele istnień.
Doktor Paweł Szycko dodaje także, że mimo wysiłków lekarzy rodzinnych z wieloma przypadkami przychodnie sobie nie poradzą: - Mam pacjenta z marskością wątroby i niedokrwistością kwalifikującą go do przetoczenia krwi – mówi. – Nie zrobimy tego w poradni, potrzebny jest szpital.
Anna Złotowska informuje również, że w województwie zachodniopomorskim funkcjonują trzy izolatoria dla pacjentów COVID19 nie wymagających leczenia szpitalnego w Mielnie, Kołobrzegu i Białogardzie.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?