Michała Morkischa możemy kojarzyć ze świetnych tłumaczeń wspomnień niemieckich mieszkańców dawnego Bornego Sulinowa, czyli miasteczka Gross Born, jakie wzniesiono w latach 30. XX wieku na potrzeby sąsiedniego poligonu Wehrmachtu. Ale to także badacz dziejów i tajemnic leśnego miasteczka, które po kilkudziesięcioletnim stacjonowaniu wojsk sowieckich, wróciło w granice Polski.
CZYTAJ TEŻ:
- Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Bornego, głównym tematem nie był poligon, jakaś wielka historia miasta itd. tylko to, co jest pod Bornem
– pan Michał wspomina początki swojej fascynacji miasteczkiem.
Wykopaliska koło Domu Oficera
Ostatnio postanowił wrócić do sprawy rzekomych podziemi (a są relacje o całych pociągach wjeżdżających do tuneli pod Gross Born) pod Bornem. Temat dość znany, ale w oficjalny sposób niepotwierdzony do dziś. Jedynym faktem, jaki był opisywany, to poszukiwania podziemi przed Domem Oficera pod auspicjami gminy – pod koniec lat 90. zrobiono tam wielki wykop. Niczego nie znaleziono (przynajmniej nikt się tym nie pochwalił), dziurę w ziemi zakopano i o sprawie zapomniano.
Ale nie do końca, bo przekonanie, że jakieś podziemne instalacje - dobrze ukryte lub ukrywane przed opinią publiczną – w Bornem Sulinowie są jest dość powszechne. I są osoby, które wciąż tych tuneli szukają. I – wierząc niedawnym ustaleniom – coś znajdują…
A oto co w tej materii ma do powiedzenia Michał Morkisch: - Jest rok mniej więcej 1942-43, nasz rozmówca, Niemiec mieszkający wtedy w Gross Born siedzi w szkole. Za nim siedzą dwie siostry bliźniaczki – pisze. - Potężna eksplozja wstrząsa budynkiem i prawie całym Bornem. Siostry płaczą, okazuje się, że ich tata jest kierowca i wozi ciężarówką amunicje do magazynów pod ziemią gdzie ta eksplozja miała miejsce. Boją się o jego życie. Nie wiemy co było dalej, nasz rozmówca mówił, że jako dziecko nie interesował się więcej tą sprawą.
Rosyjskie sekrety
Po Niemcach przychodzą Rosjanie. - Oprócz wielu mniej lub bardziej wiarygodnych relacji jest kilka, które warto przytoczyć – pisze pan Michał. - To, że Rosjanie natychmiast znaleźli to, co było pod miastem jest faktem niezaprzeczalnym. Niemieccy saperzy pozostawiali tu i tam parę niespodzianek wskutek czego spora ilość żołnierzy „zwiedzających” korytarze zginęła. Na skutek tego naczalstwo wydało jasny rozkaz jaką część korytarzy wolno używać, a jakiej nie. Tak mniej więcej od obecnego budynku urzędu miasta w stronę domu oficera i poligonu korytarze były udostępnione. Ile? Jakie? Nie mam pojęcia. I tu nawet nie chce gdybać. Mapek w internecie jest dużo, jakieś kolejki, hale, magazyny. Umówmy się, że zostaniemy przy tym co możemy udowodnić.
Z informacji z pewnego źródła
- Piwnica w urzędzie, elektryk ma położyć jakieś nowe kable czy coś
– pisze nasz rozmówca. -
Kuje ścianę. Nagle parę cegieł wypada i .. jego oczom ukazuje się tunel. Długi tunel… Ówczesny zastępca burmistrza rozpędza gapiów, każe natychmiast zamurować ścianę.
Podziemia jednak są?
I przenosimy się do czasów bardziej współczesnych, wrzesień 2019 roku. - Grupka chłopaków będąc w Anglii dotarła do map i na ich podstawie zeszła do podziemi w Bornem. Michał Morkisch ma zdjęcia, które to dokumentują. Widać na nich głęboką, ceglaną studnię z metalową drabinką. I długie, niewątpliwie poniemieckie korytarze. Nie wyglądają co prawda na tunele kolei podziemnej, raczej na kanały burzowe. Ale tak rozbudowane, w niewielkim mimo wszystko miasteczku wojskowym?
- To zdjęcia z ich wejścia do podziemi w Bornem Sulinowie, ale do „starej części”, nie używanej przez Rosjan
– mówi nasz rozmówca. - Dlatego tez nie znaleziono tam żadnych pozostałości po Armii Czerwonej a tylko i wyłącznie niemieckie „pamiątki” w postaci naszywek z mundurów.
Choć odkrycie ma już ponad dwa lata, w sprawie nic się nie dzieje. Penetracji podziemi zaprzestano, co nieco dziwi pana Michała.
To pierwsza odsłona kolejnej tajemnicy Gross Born. Pan Michał ma w zanadrzu kolejne (m.in. wynik badań georadarem) i obiecał niebawem się nimi z nami podzielić.
20 lat temu...
W roku 2002 leśne miasteczko było miejscem XV Zlotu Eksplorerów, czyli poszukiwaczy skarbów i pamiątek przeszłości. Eksplorerzy chcieli wrócić do poszukiwań borneńskich podziemi, ale z powodu problemów z uzyskanie pozwoleń nic z tego oficjalnie nie wyszło. Wcześniejsze wyniki poszukiwań domniemanych ukrytych korytarzy, składów i fabryk nie były zbyt zachęcające. Podziemia tropiono z powietrza przy użyciu sprzętu Wojskowej Akademii Technicznej, a nawet za pomocą różdżkarza. Przed Domem Oficera nad jeziorem Pile wykopano wtedy ogromny dół, ale niczego nie znaleziono. – W żadne podziemne miasto nie wierzę, ale po prostu nie jest możliwe, aby w bazie wojskowej nie było schronów przeciwlotniczych – mówił nam wówczas borneński poszukiwacz skarbów.
Duże nadzieję na rozwiązanie tajemnicy wiązano się długim na prawie dwieście i szerokim na około dwadzieścia metrów rozpadliskiem za nieistniejącym obecnie Domem Żołnierza przy alei Niepodległości. Wyraźne obniżenie terenu i niewysoka roślinność porastająca zgłębienie (wszędzie wokół rosną wysokie sosny) zdawały się potwierdzać istnienie jakiejś podziemnej budowli. Swego czasu odkryto w niej dziurę, w której były wagoniki kolejki. Dziurę wtedy zasypano, a o znalezisku zapomniano.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?