Już jadąc ulicami Szczecinka w poniedziałkowy ranek – zwykle zatłoczonymi podczas porannego szczytu - było widać, że dzieje się coś dziwnego. Na chodnikach i przed szkołami powinien się kłębić tłum uczniów z tornistrami, a było cicho, pusto i spokojnie. Zdecydowana większość rodziców nie posłała dzieci do szkół na wieść o tym, że protest jednak się obędzie.
- Niektórzy rodzice dzwonili do sekretariatu lub do pani portierki i pytali się, czy będą lekcje – mówi Beata Wełk z komitetu strajkowego w SP1 Szczecinek. Tu na zajęcia rano zameldowała się garstka uczniów. Część na wieść o strajki i po konsultacji z rodzicami wracała do domu. – Kilkoro dzieci, jakie zostały ma zapewnioną opiekę i zajęcia świetlicowe prowadzone przez nauczycieli, którzy nie strajkują – mówi Krystyna Dianow, dyrektorka „jedynki”. Nie strajkuje 5 osób.
Pozostali (ponad 50) siedzieli w jednej z klas i w pokoju nauczycielskim. Każdy podpisywał listę obecności na parterze prowadzoną przez komitet strajkowy. Strajk prowadzą jednak tylko w godzinach, w których powinni mieć zajęcia.
Podobnie sytuacja wygląda we wszystkich szczecineckich szkołach podległych ratuszowi. – Dzieciom, które przyszły zapewniamy opiekę – mówi Tomasz Czuk, szef miejskiej oświaty. – Na stronie miasta wydamy zaraz komunikat.
Rodzice małych dzieci ze Szczecinka są w tej szczęśliwej sytuacji, że w mieście tylko jedno przedszkole jest publiczne (strajk tam trwa, ale są trzy panie zajmujące się przedszkolakami, jakie się zjawiły). Pozostałe to placówki prywatne i tam strajku nie ma.
Podobnie jak w szkołach niepublicznych – w „katoliku” i w społecznej. Protestują także szkoły średnie poległe powiatowi.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?