O interwencję poprosił nas Janisław Stępień, mieszkaniec Bornego Sulinowa, który od dłuższego czasu bezskutecznie zabiega o uporządkowanie terenów w leśnym miasteczku. – Walczę o to od lat i nie wiem już do kogo się zwrócić – nasz Czytelnik pokazuje serie szokujących zdjęć.
Początkowo myśleliśmy, że pan Janisław odwiedził wysypisko śmieci, bo góry gratów wszelkiego rodzaju zdają się na to wskazywać. Ale nie – to kilka miejsc w Bornem Sulinowie. Może nie przy głównej ulicy, ale wystarczy z niej
tylko skręcić i przejść kilkadziesiąt metrów, aby natknąć się na dzikie składowiska odpadów.
- Zaraz za budynkiem nadleśnictwa, już ze dwa lata, leżą stosy śmieci, kawałek dalej blisko jeziora to samo – nasz rozmówca mówi, że niedawno gościł u niego syn pracujący w Anglii z gośćmi z Wysp. Poszli na spacer i w pięknych zakątkach miasta wśród lasu zobaczyli takie widoki – stare wózki, rozwalone walizki, góry butelek, pampersy (z zawartością), izolacja po kablach, elementy budowlane, worki śmieci, jakieś rury, kanapy, fotele i diabli wiedzą co jeszcze.
Pan Janisław kilka razy fatygował się do Straży Miejskiej, był i wiceburmistrza Bornego Sulinowa przedstawiając bogatą dokumentację fotograficzną. – Nie musiałem nic przynosić, bo strażnicy dobrze te miejsca znają, ale bezradnie rozkładają ręce, bo są ponoć kłopoty w dotarciu do prywatnych właścicieli nieruchomości, na których leżą śmieci – mówi. – Jak już udało się namierzyć kogoś i nawet zobowiązał się do posprzątania to potem się z tego nie wywiązał.
Janisław Stępień mówi, że takie obrazki nijak się mają do turystycznego szyldu Bornego Sulinowa. – Co to za przyjemność wypoczywać na śmietniku? – pyta retorycznie i dodaje, że to nie tylko kwestia estetyczna, ale sanitarna i środowiskowa, bo nie wiadomo, co walających śmieciach może się znajdować.
O wyjaśnienia poprosiliśmy Bogdana Korpala, wiceburmistrza Bornego Sulinowa: - Sprawę oczywiście znamy, ale potwierdzam, że przeszkodą w uporaniu się z nią są kłopoty z dotarciem do właścicieli nieruchomości – nasz rozmówca mówi, że gmina sprząta swoje tereny, bo i tam się zdarzają przypadki podrzucania odpadów. Samorząd ma ponadto regulamin utrzymania czystości, który obliguje właścicieli prywatnych terenów do sprzątania. Tyle tylko, że regulamin sobie, a życie sobie.
– Strażnicy robią co mogą, ale najczęściej właściciele ci są z Polski albo i z poza niej – mówi wiceburmistrz. – Nie sposób nałożyć na nich mandatu czy wyegzekwować uprzątnięcie bałaganu.
Może zatem gmina – licząc się z wydatkami – zleci sprzątanie na swój koszt? – Sprzątając swój teren pomogliśmy i w sprzątaniu sąsiedniego – Bogdan Korpal mówi, że nie może to być regułą, ale – o ile nie powiodą się próby zmuszenia właścicieli do porządków – deklaruje, że na wiosnę samorząd coś w tej materii zrobi.
- Wiecie, co w tym mnie najbardziej szokuje? – dodaje Janisław Stępień. – Że ludzie robią sobie śmietnik pod oknem, a przecież śmieci już nie trzeba podrzucać gdzie popadnie, bo od kilku lat każdy płaci tyle samo, niezależnie ile śmieci produkuje. Ale widać gen bałaganiarza jest silniejszy.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?