Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominamy Zbigniewa Ludwiczaka, znanego mieszkańca Szczecinka [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Zbigniew Ludwiczak (stoi na rękach) w efektownym skoku do wody – jezioro Trzesiecko, lata 50. XX wieku
Zbigniew Ludwiczak (stoi na rękach) w efektownym skoku do wody – jezioro Trzesiecko, lata 50. XX wieku archiwum
Kilka lat temu rozmawialiśmy ze Zbigniewem Ludwiczakem o jego życiowej drodze. Dziś - gdy Go kilka dni temu pożegnaliśmy - warto przypomnieć historię Pana Zbigniewa.

Zbigniew Ludwiczak ze Szczecinka zmarł w wieku 87 lat. Był jedną ze światlejszych postaci tego miasta.

Zamiłowanie do sportu odziedziczył po przodkach pochodzących z Poznania, gdzie urodził się w roku 1933.
Piekarniczy interes w Poznaniu rozkręcili dziadkowie pana Ludwiczaka. Później dobrze prosperujący zakład gastronomiczny w poznańskiej dzielnicy Śródka prowadził Stefan Ludwiczak, ojciec pana Zbigniewa. – Ojciec. Powstaniec wielkopolski, w młodości należał do Sokoła, był bardzo wysportowany i stąd może moje zamiłowanie do gimnastyki – wspominał nasz bohater.

W 1939 roku, gdy Niemcy zajęli Poznań i całą Wielkopolskę włączyli do Rzeszy, miał 6 lat. Wspominał, że okupanci wyrzucili ich sześcioosobową rodzinę z mieszkania i całą wojnę mieszkali na stancji. Polskie szkoły nie działały, języka i historii ojczystej mały Zbyszek uczył się w domu. – Po wojnie już nawet nie było do czego wracać, bo dom został zburzony i dziś w tym miejscu biegną tory tramwajowe – mówił nam Z. Ludwiczak. – W Poznaniu nic nas już nie trzymało, uciekaliśmy przed nędzą na Ziemie Odzyskane.

Na rekonesans do Szczecinka już w maju 1945 pojechała głowa rodu. Stefan Ludwiczak znalazł mieszkanie dla rodziny i jesienią ściągnął wszystkich do miasta nad jeziorem Trzesiecko. Jako mistrz piekarniczy otworzył piekarnię i cukiernię w kamienicy przy ulicy 28 Lutego (dziś Warcisława IV) nieopodal dworca. Pan Stefan został nawet prezesem całego cechu rzemieślników na powiat szczecinecki i szefował lokalnej Lidze Morskiej. Szczęście nie trwało jednak długo, bo nastały czasy stalinowskich represji i gnębienia prywatnej inicjatywy. – Ojca zniszczyli domiarami i na przełomie 1950 i 51 roku firma zbankrutowała – opowiadał pan Zbigniew. – Pamiętam jak na koniec przyszli smutni panowie i zaplombowali magazyn, w którym ojciec trzymał trzy tony dopiero co kupionej mąki.

Pionierów z nas nie zrobili

Zbigniew Ludwiczak jeszcze w Poznaniu wstąpił do harcerstwa. Nastolatka kusiła wielka przygoda i magia skautowskiego mundurka. – Wyjeżdżałem do Szczecinka już jako przyboczny i na miejscu zająłem się tworzeniem pierwszej drużynę zuchów imienia Dzikich Indian – wspominał. Jako gimnazjalista został drużynowym 4. Drużyny im. Hetmana Żółkiewskiego.

To był już jednak łabędzi śpiew polskiego skautningu. ZHP zlikwidowano, a w jego miejsce powołano Organizację Harcerską przy Związku Młodzieży Polskiej. Młodzi ludzie mieli paradować w czerwonych chustach i krawatach. – W czymś robionym na wzór radzieckich pionierów nie chcieliśmy brać udziału i wielu z nas przestało być harcerzami – kiwał głową pan Zbigniew. Rozbrat z harcerstwem trwał bardzo długo, bo aż do 1987 roku, gdy szczecineccy weterani skautingu utworzyli krąg instruktorski im. harcmistrza Kamińskiego. Zbigniew Ludwiczak stał na jego czele do końca swoich dni. Dziś może słowa „patriotyzm” i „ojczyzna” nieco się wyświechtały, ale dla wojennego pokolenia pozostają świętością i harcerze-seniorzy wciąż przypominają o tym na każdym kroku.

Woda i pływanie

Pan Zbigniew od pierwszej chwili był zauroczony położeniem Szczecinka i bliskością wody. Na plaże jeziora Trzesiecko, nad którym rozciągnęło się miasto, można było z każdego zakątka dojść w góra pięć minut. Kąpieliska cały sezon tętniły życiem. – Moczyły się tam rzesze ludzi, ale trenerów pływania żadnych nie było, więc uczyli nas co lepsi pływacy – pan Zbigniew pamiętał, że mistrzem „żabki” był Feliks Rafiński, kraulem świetnie pływał niejaki Wcisłowski, a drużynę piłki wodnej zorganizował inżynier Grubert. Z tą dyscypliną wiąże się słynny mecz z zespołem rosyjskiego garnizonu stacjonującego wówczas w Szczecinku. Polska ekipa, w której grał brat pana Zbigniewa Mirosław, po zażartym meczu w lecie 1947 roku pokonała Rosjan 4:3. – To była dla nas ogromna radość – Z. Ludwiczak uśmiechał się na samo wspomnienie pokonanych „przyjaciół”.

Po pływaniu dla przyjemności przyszła pora na zrobienie kursów instruktorskich i kolejne szkolenia. Pasja z wolna stawała się zawodem. W wakacje pan Zbigniew przynajmniej dwa-trzy razy startował w zawodach pływackich. Później była praca w szkole i studia na Akademii Wychowania Fizycznego. – Początkowo uczyłem wszystkiego w szczecineckiej „jedynce”, potem zostałem już nauczycielem wf – mówił. Bogatą kolekcję sukcesów z lat młodości otwierają tytuły mistrza województwa koszalińskiego, czy zwycięstwa w wyścigach o „Błękitną wstęgę Trzesiecka”, Niejako „przy okazji” zajął się ratownictwem wodnym. To spod jego ręki wyszło kilka pokoleń ratowników WOPR pracujących na plażach regionu od Bałtyku po Pojezierze Drawskie. – Na szczęście mam już następców i spokojnie mogłem im przekazać pałeczkę – mówił pan Zbigniew, który wyszkolił ponad tysiąc ratowników!

Akrobata z zamiłowania

Zamiłowanie do pływania szło w parze z gimnastyką (czyżby wpływ ojcowskich tradycji w Sokole?), która miała się stać oczkiem w głowie naszego bohatera. Zaczęło się niewinnie, od salt, fiflaków i skoków do wody z pomostów na jeziorem. Później w salce sportowej „jedynki”, gdzie jedynymi przyrządami gimnastycznymi były parciane materace zaczęło się uprawianie akrobatyki na poważnie. Pierwsza sekcja akrobatyczna, oczywiście za sprawą Z. Ludwiczaka, powstała w Szczecinku w 1959 roku, a miasto to stało się kolebką nowej dyscypliny w województwie.
– Ćwiczenia akrobatyczne dają zwinność, gibkość, zręczność i estetykę wykonywanych ruchów – zachwalał zalety akrobatyki jej twórca i wieloletni trener. – Uczy też cierpliwości, bo na efekty pracy trzeba nieraz czekać latami, ale nawet jeżeli ktoś nie zostanie utytułowanym zawodnikiem, to zdobywa sprawność pozostanie z nim już na co dzień.

Recepta: 3, 30 i 130

Pan Zbigniew do późnych lat zachował sportową sylwetkę i dziarski krok. – Ludzie pytają mi się, jak to możliwe, że jestem okazem zdrowia, a inni, często dużo młodsi ode mnie, kuśtykają już o lasce – mówił. – A ja przecież wcale nie byłem okazem zdrowia, pamiętam, że kiedyś treningi zacząłem w zimnym Trzesiecku już 1 maja i dopadło mnie zapalenie stawów. Jako chłopak okupił to leżeniem w łóżku i zwolnieniem z lekcji wychowania fizycznego. Nauczka z młodości przydała się na całe życie, bo na własnej skórze przekonał się, że nikt nie ma organizmu ze stali i ze sportem nie można przeholować. – O tężyznę i zdrowie trzeba dbać, najważniejsze, aby się ruszać, nieważne jak: pływać, biegać, spacerować, byleby się tylko nie zasiedzieć – powtarzał nasz rozmówca.

Jeszcze z lat szkolnych zapamiętał genialnie prostą i skuteczną receptę na długowieczność i zachowanie sprawności – 3, 30 i 130. O co chodzi? – Łatwo zapamiętać – wyjaśniał pan Zbigniew. – Trzeba przynajmniej trzy razy w tygodniu zażywać takiego ruchu przez 30 minut, aby serce biło nam z szybkością 130 uderzeń na minutę.

– Zawsze starałem się uprawiać jakąś formę ruchu, a od kiedy w Szczecinku mamy basen jestem na nim trzy razy w tygodniu i za każdą wizytą przepływam przynamniej tysiąc metrów – opowiadał. – Mimo to nie myślałem, że jeszcze kiedyś przyjdzie stanąć mi na słupku startowym i ścigać się na torze pływackim. Do czasu aż w szczecineckiej pływalni rozegrano pierwsze zawody z cyklu masters (formuła z podziałem na kategorie wiekowe, w której walczą zwykle byli zawodnicy i wyczynowcy). Z. Ludwiczak wywalczył wówczas cztery złote medale. Krążki z różnego kruszcu przywoził zresztą jeszcze kilka lat temu z każdej imprezy mastersów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto