Ulokowanie w Poznaniu wysuniętego dowództwa reaktywowanego V Korpusu armii USA to część porozumienia między Polską i USA zwiększającego stałą obecność wojsk amerykańskich w naszym kraju. Na czele V Korpusu stoi generał John S. Kolasheski, który ma polskie korzenie.
- Kolega widział w telewizji rozmowę z nim i zadzwonił z pytaniem, czy przypadkiem nie mam rodziny w Ameryce, bo nazwisko generała wydało mu się podobne do mojego – mówi Edward Kołaczewski z Bornego Sulinowa. – Sprawdziłem w internecie i okazało się to faktycznie to mój stryjeczny bratanek, którego ostatni raz widziałem w roku 1973, gdy pierwszy raz byłem w USA.
Tu nieco genealogii – dziadek generała Franciszek wyemigrował za chlebem do Stanów Zjednoczonych jeszcze przed I wojną światową. – Jego bratem, a w sumie było ich ośmioro rodzeństwa, był mój ojciec Wincenty – wspomina pan Edward. Franciszek – w Ameryce zmienił nazwisko dla możliwe do wypowiedzenia przez Amerykanów Kolasheski - prowadził w Pensylwanii drukarnię, ożenił się z Polką Eleonorą i miał syna Richarda.
Ten wybrał karierę w armii, walczył w Wietnamie i dosłużył się stopnia pułkownika. Tradycję kontynuował jego syn John S. Kolasheski. To jedyni – oprócz Wincentego, który jako legionista Piłsudskiego bił się z bolszewikami – żołnierze w licznej rodzinie Kołaczewskich.
Rodzina Kołaczewskich pochodziła ze słynnego z porcelany Ćmielowa, ale los rozrzucił ich po całej Polsce i świecie (jeden z wujów pana Edwarda dom znalazł nawet w Argentynie). Mimo to utrzymywano silne związki. – W roku 1972 odwiedziła nas żona wujka Franka i zaprosiła do Ameryki – nasz rozmówca pokazuje zdjęcia sprzed prawie 50 lat i wspomina, jakim przeżyciem była dla niego pierwsza wizyta za oceanem. To tam 8-letni John pierwszy – i jak na razie ostatni – spotkał się ze swoim stryjecznym wujkiem.
Potem pan Edward był w USA jeszcze ponad 20 razy, zwiedził je wzdłuż i wszerz, ale okazja do spotkań z Richardem i jego rodziną żyjącą w Kansas już nie natrafiła.
Pan Edward sam założył rodzinę, zamieszkał w Skarżysku i – jako geodecie – nieźle mu się wiodło. Może przez głowę przemknęła myśl o emigracji do Ameryki, ale tu w Polsce miał pracę, korzenie i bliskich, a i częste wizyty za Atlantykiem pokazały też inne oblicze tego kraju.
Dziś nasz rozmówca mieszka w Bornem Sulinowie. Jak tu trafił? Kilka lat temu dom w pobliskiej Dąbrowicy kupił jego brat Ignacy. – Od dawna przyjeżdżałem kilka laty w roku nad jezioro Pile na ryby i zakochałem się w tym miejscu – mówi zapalony wędkarz, któremu w końcu znajomy zaproponował kupno domu w Dąbrowicy. – Po naradzie z żoną po stanowiliśmy nieco zwolnić tempo życia, sprzedaliśmy dom w Skarżysku i zamieszkaliśmy w tej pięknej okolicy.
- Ja też już o dawna byłem na emeryturze, żona poważnie mi zachorowała i rozglądaliśmy się za nowym miejscem na stare lata – pan Edward mówi, że w końcu uległ namowom brata i sprowadził się do Bornego Sulinowa, gdzie kupił mieszkanie. Wyboru – choć żona nie doczekała przeprowadzki – nie żałuje. – Cisza, spokój, ogródek i las za oknem, czego chcieć więcej – pyta retorycznie.
Gmina Borne to – nie tylko z uwagi na piękne okoliczności przyrody – miejsce szczególne. Jak w soczewce skupia historię – miasteczko Gross Born wybudowano jako wielkie koszary dla niemieckiego Wehrmachtu by szkolić na pobliskim poligonie artylerzystów i pancerne zagony Hitlera. Po wojnie bazę i poligon przejęła Armia Czerwona tworząc jedną z wielu eksterytorialnych enklaw w Polsce.
Rosjanie wyjechali z Bornego w roku 1992 i miasto wróciło w granice Polski. A wraz z nimi wszyscy obecni jego mieszkańcy, którzy tu znaleźli swoje nowe miejsce. Dziś historia zatacza koło – po żołnierzach niemieckich i sowieckich na pobliskim poligonie drawskim powstanie wielkie centrum szkoleniowe dla armii polskiej i amerykańskiej. A na jej czele stanie krewny mieszkańców gminy…
- Na wieść o przyjeździe Johna do Polski napisałem do niego za pośrednictwem ambasady amerykańskiej list pisząc, że jesteśmy bardzo z tego powodu dumni i cieszymy z jego przyjazdu do ojczyzny dziadka – Edward Kołaczewski ma nadzieję, że być może generał znajdzie chwilę czasu, aby spotkać się z bliskim i powspominać.
Instalacja dowództwa V Korpusy zacznie się już w październiku, gdy do Poznania zjadą pierwsi amerykańscy oficerowie. Docelowo ma być ich około 200.
Dla Johna S. Kolasheskiego nominacja na dowódcę V Korpusu wiązała się z otrzymaniem drugiej gwizdki generalskiej. W armii USA służy już 31 lat. Wcześniej Był komendantem Szkoły Pancernej US Army i zastępcą dowódcy w Centrum Doskonałości Manewrowej w Fort Benning. Dowodził również 1. Dywizją Piechoty i Fortem Riley w Kansas, był także na misjach w Iraku i Afganistanie.
![od 7 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.0/images/video_restrictions/7.webp)
Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?