Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkanki Dalęcina napisały ikony dla swojego kościoła [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Stacje Drogi Krzyżowej i ich autorki - (od lewej) Elżbieta Sawka, Edyta Wieleba-Matyśniak, Justyna Zdybel i Zofia Konieczna.
Stacje Drogi Krzyżowej i ich autorki - (od lewej) Elżbieta Sawka, Edyta Wieleba-Matyśniak, Justyna Zdybel i Zofia Konieczna. Rajmund Wełnic
Czternaście stacji Drogi Krzyżowej w ikonach dla kościoła w Dalęcinie koło Szczecinka napisały cztery panie. Dzieło okazało się dla nich wielkim przeżyciem.

Uroczyste poświęcenie ikon Drogi Krzyżowej (i ikony wprowadzającej) dla dalęcińskiego kościółka zgromadziło wielu wiernych nie tylko z tej wsi. Bohaterkami dnia były cztery panie – ikonopiski: Edyta Wieleba-Matyśniak, Zofia Konieczna, Elżbieta Sawka i Justyna Zdybel. Podzieiły się zadaniem, nad którym spędziły ostatnie kilka miesięcy poświęcone nie tylko na technikalia.

Po zeszłorocznych warsztatach pisania ikon pojawił się pomysł, aby napisać Drogę Krzyżową w ikonie – mówi Edyta Wieleba-Matyśniak. - Czym ikona różni się od zwykłego obrazu? Przede wszystkim jest wykonywana według pewnego kanonu, nie maluje się jej farbą olejną czy akrylową, a pisze w temperze jajecznej, która jest spoiwem złożonym z żółtek, octu winnego, wody i naturalnych pigmentów. Nakłada się ileś jej warstw, są kanony nakładania warstw cielesnych, sankiru (ciemny podkład pod wizerunek - red.), który też ma swoje kolory. Również kolory szat, ułożenie materiału, mają swoje znaczenie. To masa niuansów i szczegółów, których nie sposób tu nawet przytoczyć, bo ikonopisom zgłębianie tajników tej sztuki zajmuje całe życie.

Ikony pisze się na desce olchowej lub lipowej (drewno drzew liściastych jest mniej podatne na odkształcenia i wydzielanie żywicy), w której zatopione jest płótno powleczone 12 warstwami kredy i kleju króliczego. - Każda z nas pisała ikony w domu od końca października do stycznia – mówi Zofia Konieczna. - Czasami się spotykałyśmy, aby uzgodnić szczegóły, kolory tła ziemi itp..

Panie nie miały - do czasu udziału w letnich warsztatach pisania ikon - do czynienia ze tym rodzajem sztuki i duchowego przeżycia. - Jestem nauczycielką nauczania przedszkolnego, plastyka nie jest mi obca, ale pisanie ikon było całkiem nowym doświadczeniem – dodaje pani Zofia. - Oprócz jakichś uzdolnień do pisania ikon potrzebna jest cisza, skupienie i modlitwa. Każda z nas starała się znaleźć na to chwilę w oderwaniu od codzienności. Na pewno było to dla nas przeżycie duchowe. Przelałyśmy na deski kawałek siebie, na pewno.

Ikony kojarzą się z kościołami obrządku wschodniego. - Mamy takie matryce w głowie: że Wschód to kadzidła, długa liturgia, śpiewy i ikony. A u nas: zdjęcia, obrazy, intelekt, co nie znaczy, że tak naprawdę jest – mówi ksiądz Piotr Domaros, proboszcz parafii z Parsęcka. - Jeżeli połączymy jedno z drugim, to mamy całą głębię i intelekt, i ducha, cały człowiek. Ciężko zawięzić kościół rzymsko-katolicki tylko do intelektu, a wschodni do serca i emocji. Rok temu na warsztaty pisania ikon zaprosiliśmy dorosłych, w tym młodzież, bo chodzi o kulturę, w której żyjemy, jaką się otaczamy. To nas kształtuje i wpływa na nas. Jeżeli będziemy się otaczali tylko rzeczami materialnymi, to i takie będzie nasze życie. A jeżeli duchowymi, a ikona wprowadza w bardzo głęboko w życie duchowe, to nasze życie będzie miało inny, głębszy wymiar. Ikona to nie jest obrazek, kolorowanka, tylko bardzo głęboki intelektualno-duchowy przekaz wewnętrzny, który wprowadza nas w tajemnicę obecności Pana Boga.

Proboszcz przyznaje, że z lęku i szacunku sam nigdy nie próbował pisać ikon. - Pisanie ikony angażuje całego człowieka, byłem zdziwiony, jak rozbrykane zwykle dzieci, nagle na warsztatach, były wyciszone i skupione – mówi. - Na zajęciach było cicho, jak makiem zasiał, nanosząc kolejne warstwy ochr w ogóle nie czuły potrzeby odzywania się.

Stacje Drogi Krzyżowej zostały poświęcone podczas niedzielnej Mszy Świętej w dalęcińskim katolickim kościółku pw. św. Stanisława i zawisły w nim zastępując starsze wizerunki.

Sama świątynia jest niezwykle ciekawa – powstała w okresie międzywojennym (konsekrowana w roku 1928 w niemieckim wówczas Dallenthin), znacznie później niż większość wiejskich kościółków ewangelickich w naszym regionie. Mocno też różni się od nich nowoczesną, modernistyczną architekturą, która jednak zniosła próbę czasu. Prosta, bezwieżowa bryła z przyporami to znak rozpoznawczy wsi. - Szykuję publikację o historii kościółka, powstawania parafii w Parsęcku, pierwszych osadnikach i proboszczach, o problemach z jakimi się stykali. To także część naszej historii, tożsamości i spuścizny – mówi Edyta Wieleba-Matyśniak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto