Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecinek był na liście atomowych celów. Dlaczego tam się znalazł? [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Lista celów ataków atomowych na przełomie lat 50. i 60 – Szczecinek jeszcze jako Neustettin
Lista celów ataków atomowych na przełomie lat 50. i 60 – Szczecinek jeszcze jako Neustettin Fot. Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych
Dwie bomby atomowe do zniszczenia Szczecinka przewidzieli w środku zimnej wojny Amerykanie. Z miasta zostałyby zgliszcza.

Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych ujawniło część dokumentów Strategicznego Dowództwa Powietrznego (Strategic Air Command SAC) z przełomu lat 50. i 60. XX wieku. Studium wymagań dotyczących broni atomowej na rok 1959 powstało kilka lat wcześniej i określało m.in. listę celów uderzeń jądrowych w Związku Sowieckim, Chinach i państwach bloku wschodniego. I choć dokument ma blisko 70 lat to jego lektura mrozi krew w żyłach, bo wdrożenie tego planu w życie oznaczałoby kres cywilizacji na Ziemi, a może i jakiegokolwiek życia.

Na liście celów bez trudu znajdziemy miasta w Polsce, choć niektóre (trudno powiedzieć, dlaczego) na ziemiach zachodnich i północnych kryją się jeszcze pod niemieckimi nazwami. I tak do zniszczenia Szczecinka i znajdujących się tu wojsk oraz instalacji strategicznych Amerykanie przeznaczyli dwie bomby atomowe. Podobnie jak sąsiedniego Czarnego, gdzie mieściła się jednostka remontowa wojsk pancernych.

Obok każdego celu znajdowały się koordynaty określające jego położenie w stopniach szerokości i długości geograficznej. Sprawdziliśmy te szczecineckie, faktycznie na mapie wskazywały jednak miejsce zrzucenia bomb o kilkanaście kilometrów odległe od Szczecinka. Być może to pomyłka, być może jakoś te dane zaszyfrowano. Bo choć uderzenie atomowe ma ogromną niszczycielską moc to najpewniej do ataku na taki cel, jak Szczecinek użyto by stosunkowo „niewielkiego” ładunku o mocy od kilku do kilkunastu kiloton, zbliżone do tych użytych w Nagasaki i Hiroszimie.

Skutki i tak byłyby tragiczne. Bomba Little Boy o mocy 15 kt nad Hiroszimą w roku 1945 została zdetonowana na wysokości nieco ponad kilometra. Słup dymu w kształcie grzyba osiągnął kilkanaście kilometrów wysokości. Zginęło około 90 tysięcy mieszkańców, większość z 76 tysięcy budynków została zburzona lub uszkodzona.

Skutki detonowania podobnej bomby nad Szczecinkiem oznaczałyby jego całkowitą zagładę. W epicentrum strefy wybuchu liczącej kilkaset metrów kula ognia spopieliłaby wszystko. Po prostu wszystko by tu wyparowało. Fala uderzeniowa w promieniu kilometra także spowodowałaby zniszczenia sięgające stu procent, 2-3 kilometry dalej zniszczenia byłyby już mniejsze, ale uderzenie termiczne spowodowałoby poparzenia 3. stopnia. Promieniowanie zabiłoby ocalałych w ciągu następnych dni i tygodni. Symulacja wybuchu przy pomocy internetowej aplikacji nukemap daje wyobrażenie o skali zniszczeń stosunkowo niewielkiego ładunku, bo przecież już wtedy i Amerykanie, i Rosjanie, mieli w arsenałach znacznie większe bomby.

Atak najpewniej wykonałoby lotnictwo strategiczne: bombowce B-47 i mających wkrótce wejść na wyposażenie US Air Force B-52. Rakiety balistyczne dopiero wchodziły na wyposażenie armii i miały wówczas stosunkowo niewielki zasięg. Amerykanie bazy z wyrzutniami rakiet lokowali bliżej granic ZSRR i bloku wschodniego nieco później.
Dlaczego na stosunkowo niewielki Szczecinek zaplanowano aż dwie bomby? Amerykanie dublując uderzenie chcieli mieć pewność, że w razie, gdyby nad miasto nie dotarł jeden bombowiec, to drugi już tak.

Nietrudno zgadnąć, dlaczego Szczecinek znalazł się na liście celów. Stacjonowały tu jednostki polskie (łącznie ze sztabem dywizji) i sowieckie. Oprócz garnizonu Rosjanie mieli nad Trzesieckiem bazę paliw, a samo miasto było ważnym węzłem komunikacyjnym i drogowym. Sparaliżowanie wrogich armii i systemu transportu jest celem każdego ataku.

Oczywiście, Sowieci nie przyglądali się temu z założonymi rękoma. Mieli swoje plany ataku konwencjonalnego i nuklearnego. Dodajmy, że choć polska armia nie miała broni atomowej – ale dysponując lotnictwem i siłami rakietowymi o zasięgu kilkuset kilometrów – i Rosjanie planowali wyposażyć ją w razie potrzeby. Od połowy lat 60. Polska na swój koszt w ramach projektu „Wisła” budowała składy głowic. W naszym regionie powstały takie w Brzeźnicy na południe od Bornego Sulinowa i Podborsku koło Białogardu. W sumie na terenie Polski było około 200 głowic – miały być „pod ręką”, bo symulacje sowieckie wykazały, że transport z Rosji trwałby za długo i w razie konfliktu na dużą skalę mogły nie dotrzeć do sojuszniczych armii. LWP miała przypuścić atomowe uderzenie na cele w Niemczech Zachodnich, Holandii i Danii. Zniszczone miały być węzły komunikacyjne, lotniska i bazy militarne.
Z informacji planu Wisła ujawnionych przez IPN wynika, ze jeszcze w połowie lat 80. w składach w Polsce znajdowało się 178 ładunków jądrowych – głowic o mocy od 500 do 10 kiloton i bomb lotniczych o mocy od 200 do pół kilotony.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto