Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Silnowo/Eulenburg w czasach przedwojennych i PRL. Część druga [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Pocztówka z Silnowa/Eulenburga sprzed wojny
Pocztówka z Silnowa/Eulenburga sprzed wojny archiwum Dariusz Tederko
Dzięki panom Zdzisławowi Szyszło i Dariuszowi Tederko możemy podzielić się z naszymi Czytelnikami kolejnymi ciekawymi informacjami z dziejów Silnowa w czasach Polski Ludowej i przed wojną.

Silnowo przed wojną nazywało Eulenburg i to z tamtych czasów pochodzą zdjęcia z archiwum Dariusza Tederko, pasjonata regionalnej historii. Przedstawiają kilka widoków ze wsi, największe jednak wrażenie robią zdjęcia rodzinne pokazujące zwykłe, sielankowe życie jej mieszkańców - kąpiele w pobliskim jeziorze Pile, zabawy na sankach czy familijne scenki.

CZYTAJ TEŻ:

O kilkadziesiąt lat w czasy PRL przenosi nas z kolei opowieść Zdzisława Szyszło, który opisuje, jak załatwiało się problemy w gospodarce permanentnych niedoborów. Oto ona...

Wieś gminna – Silnowo. Lata 70. X wieku. Po długich starania Władza Ludowa pozwoliła dla Gminnej Spółdzielni w Silnowie wybudować nową piekarnię. Piekarnię kończyli już budować i czas był zająć się przyłączem energetycznym. I tu bomba wybuchła. Okazało się, że w słusznych czasach, zakupy inwestycyjne należało planować 2-3 lata wcześniej i tak wcześnie zamówienia składać. Okazało się, że nikt nie zamówił 300 metrów kabla energetycznego, takiego grubego jak biceps dobrego wędkarza. I masz Babo Placek. Piekarnia gotowa a kabla brak. Będzie za 2 lata. Klapa na całego. Winni byli w „województwie” czyli w Koszalinie, bo tam był dział planowania inwestycyjnego w Wojewódzkim Związku Gminnych Spółdzielni. Ale jakby nie kombinować – trzeba byłoby czekać 2 lata - pisze Zdzisław Szyszło.

Tak być nie mogło i prezes GS – pan Stanisław, wsiadł do służbowej syrenki i pojechał do Łubowa, gdzie mieszkał przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej – pan Antoni, w Bornym Sulinowie przez ruskich zwany Towariszcz Anton . Przewodniczący Antoni miał przepustkę do Bornego Sulinowa z numerem 1. Numer przepustki – im niższy tym był bardziej znaczący a jej posiadacz był u Sowietów – bardziej szanowany.

Razem pojechali do Kwatermistrza w Bornem, o kłopocie opowiedzieli, myśląc, że może gdzieś za bunkrem jakimś, jest trochę kabla, nawet w kawałkach, żeby nawet posztukować, aby tylko był prąd. Kwatermistrz przywitał ich nie tylko kwaterką, wysłuchał problemów, ze smutku wypili jeszcze trochę Stolicznej i bez nadziei na rozwiązanie problemu, wrócili do domu.

Upłynęło trochę czasu, była sobota (wtedy normalna, robocza), aż tu około 9 rano do gabinetu prezesa Stanisława wchodzi w oficerkach sowiecki kapitan i pyta się gdzie kabel ma być zakopany. Prezes Stanisław zaskoczony twierdzi, że nie ma co zakopywać, że wdzięczny jest za pomoc, ale nie ma kabla. Kapitan na to krótko: Gdzie kabel zakopać, bo kabel jest. Prezes Stanisław nadal nie wierzył, aż na polecenie Kapitana wyjrzał za okno i zobaczył: Przed biurem GS stały 3 Kamazy, na każdym po 40 sołdatów uzbrojonych w łopaty a na czwartym, potężna szpula z kablem. Prezes Stanisław nie uwierzył oczom.

No i trasę szybko wyznaczyli od rozdzielni do piekarni. Nastąpił atak zmasowanych sił Krasnoarmiejców i za 4 godziny kończyło się zasypywanie ułożonego kabla. I wtedy przyszło otrzeźwienie: zakopywanego kabla nie widział inspektor nadzoru z Zakładu Energetycznego. Do Szczecinka było 20 km, pojechali, inspektora wręcz siłą przywieźli i się zaczęło. Był niereformowalny, kabla nie widział, kwitów nie podpisze. Dał się jednak zaprosić na obiad do wiejskiej restauracji „Złoty Kłos”. Tam, przy schabowym + „Żytnia z kłoskiem” (i nie jednym), dał się przekonać i przypomniał sobie że wszystko widział, kwity podpisał, Gminny Sekretarz PZPR wieczorem jemu głęboko dziękował za pomoc przy kształtowaniu przyjaźni Polsko-Radzieckiej a jak się dobrze ściemniło, to w pozycji raczej horyzontalnej, pan inspektor, został odwieziony do Szczecinka.

A kabel? A rozrachunki? Nikt o to nie pytał, kabel został zużyty w ramach usunięcia szkód na poligonie, a za niego i tak Polska zapłaciła polskiej fabryce.

Tak oto – często wyglądały te bezpośrednie kontakty pomiędzy wojskiem sowieckim a Polakami na tym najniższym, gminnym szczeblu. Całkiem inaczej, naturalnie i zwyczajnie po ludzku. Ale zawsze popychane co najmniej kartonem Stolicznej lub Moskowskiej.

Trochę lat później, ekipa politycznych przyjaciół z Neubrandenburga w Niemieckiej Republice Demokratycznej, przyjechała z wizytą do Szczecinka i powiatu. Odwiedzili też Silnowo, piekarnię a w Łubowie restaurację Turystyczną. Jak na zdjęciach dobrze się przyjrzeć, jest tam Pan Witold Ostrowski, szef organizacyjny tej wizyty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto