Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy grzyb przy krypcie w kościele w Białowąsie. Świątynia zamknięta [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Kościół w Białowąsie pochodzi z końcówki XVII wieku
Kościół w Białowąsie pochodzi z końcówki XVII wieku Grzegorz Szczepański
Kościół w Białowąsie (gmina Barwice) zamknięty z powodu pojawienia się grzyba w rejonie wejścia do krypty pod świątynią. Musi go zbadać specjalista.

O sprawie powiadomił nas dyrektor Muzeum Regionalnego w Szczecinku Ireneusz Markanicz, który niedawno robił dokumentację fotograficzną zabytków sakralnych w regionie.

- Z informacji od mieszkańców wiem, że kościół w Białowąsie jest niedostępny dla wiernych z powodu zagadkowego nalotu, pleśni, która miała się pojawić u wejścia do krypt

– mówi.

KONIECZNE BADANIA W BIAŁOWĄSIE

Potwierdza to w rozmowie z nami ksiądz proboszcz z pobliskiego Krosina Jan Stankiewicz, któremu podlega filialny kościółek pw. bł. Teresy Ledóchowskiej w Białowąsie. Kościół został wyłączony z użytkowania pod koniec sierpnia decyzją konserwatora zabytków, którego inspektorów wezwano po zauważaniu pleśni – grzyba, który pojawił się w szczelinach przy wejściu do krypty pod kościołem. Znalezisko ma ocenić ekspert z zakresu mykologii, który ustali, jaki to gatunek grzyba i czy może on stanowić zagrożenie dla zdrowia osób, które znajdują się w kościele. I jak się grzyba pozbyć.

To samo usłyszeliśmy w koszalińskiej delegaturze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Koniczne będzie także ustalenie przyczyn pojawienia się grzyba, co może mieć najpewniej związek z zawilgoceniem i należy sprawdzić, skąd ono się wzięło.

Kościół w Białowąsie pochodzi z końca XVII wieku. W jego podziemiach znajdują się grobowce rodu von Glasenapp, dawnych właścicieli pobliskiego majątku. W sumie w krypcie pochowano kilkadziesiąt osób. Najstarszy grób pochodzi z roku 1647 - prawdopodobnie znajduje się w nim Otto Kasimir von Glasenapp. Pochówki zakończyły się w XVIII wieku. W sumie znajduje się tu około 30 trumien a także 7 mumii. Nikt nie zakłócał spokoju zmarłym arystokratom, aż do zakończenia II wojny światowej. Wtedy rozpoczęło się plądrowanie mogił. Trudno już dziś ustalić szczegóły, ale prawdopodobnie radzieccy żołnierze przetrząsnęli je jako pierwsi w poszukiwaniu kosztowności. A później dzieła zniszczenia dopełniła miejscowa ludność.

SMUTNY LOS POCHOWANYCH W KRYPCIE W BIAŁOWĄSIE

Trzy lata temu prace zabezpieczające w krypcie prowadzili naukowcy z Muzeum Historyczno-Archeologicznego w Stargardzie. Na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków dokonali inwentaryzacji i oceny stanu pochówków. Ustalenia badaczy były niewesołe. – Krypta była wielokrotnie dewastowana na przestrzeni minionych dziesięcioleci – profesor Marcin Majewski mówił nam, że wszystkie trumny zostały rozbite, a szkielety zdekompletowane. - Z niemałym trudem udaje się przywracać nazwiska osób, których szczątki tu złożono. To karkołomne zadanie, bo raczej żaden zmarły nie leżał w swojej trumnie. - Nie natrafiliśmy dotąd na nienaruszone szczątki – opisują badacze. - Każdemu szkieletowi czegoś brakuje. Nie ma też na przykład czaszki z jednej z dziś badanych trumien, a właściwie, to jej pozostałości. Ratujemy co się da.

W przeszłości kryptę wielokrotnie dewastowano – wśród trumien walały się opakowania po napojach, betonowy blok, zwykłe śmieci. Są ślady pożaru wznieconego kilkadziesiąt lat temu. Buszowali wśród nich ludzie i zwierzęta. Naruszenie mikroklimatu krypty już dawno sprawiły, że zmumifikowane zwłoki, które spoczywały tam do wojny dziś zamieniły się w stosiki kości. Są i resztki wyposażenia kościoła – słowem smutne świadectwo braku poszanowania dla sacrum i śmierci.

W roku 2005 na łamach „Głosu Pomorza” tak o dziejach grobowca w Białowąsie pisał Grzegorz Szczepański: - Przez wiele lat do budynku kościoła i do podziemnej krypty mógł wejść każdy, kto chciał. No więc ludzie wchodzili, grzebali w trumnach, wywlekali zwłoki, szukali skarbów. Choć minęło już kilkadziesiąt lat to do dziś krążą po wsi opowieści o libacjach alkoholowych, kiedy to pijaczkowie „poili” wódką jedną z mumii albo o meczach rozgrywanych... czaszką zamiast piłką. Jednak najbardziej makabryczna (a zarazem najbardziej wiarygodna) historia przydarzyła się na początku lat 70. Kierowniczka miejscowego pegeeru założyła się po pijanemu, że przyniesie w środku nocy z krypty mumię dziecka. Zakład ponoć wygrała, choć mumii nigdy nie odniosła z powrotem - na to zabrakło jej odwagi. Sprawa stała się na tyle głośna, że kierowniczkę wyrzucono z pracy. Potem ktoś zaprószył w krypcie ogień, spłonęło część trumien i zwłok... W 1973 roku grobowiec zamurowano.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto