Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szczecinek bez kota na przystanku. Słynny czworonóg nie żyje [zdjęcia]

Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic
Pod tablicą przepasaną kirem ktoś zapalił świeczki...
Pod tablicą przepasaną kirem ktoś zapalił świeczki... Rajmund Wełnic
Kot mieszkający od lat na przystanku autobusowym - ulubieniec całego niemal Szczecinka - padł w szczecineckim schronisku dla zwierząt, dokąd zawieźli go strażnicy miejscy.

Czarno-białego kota z przystanku przy ulicy Jana Pawła II w Szczecinku zna chyba każdy w tym mieście. Niestety, już go tam nie zobaczymy. - W poniedziałek (1 stycznia) wieczorem strażnicy zabrali go z jego pudła na przystanku autobusowym do schroniska - mówi Grzegorz Grondys, komendant Straży Miejskiej w Szczecinku. - Wcześniej na monitoringu zauważyliśmy bowiem, że dowlókł się tam ostatkiem sił i już nie wychodził.

Strażnicy zabrali go więc do schroniska dla bezdomnych zwierząt przy ulicy Rybackiej, gdzie we wtorek (2 grudnia) kot nad ranem już nie żył. - Schronisko ma umowę z weterynarzem, który ma określony czas, aby w nagłych wypadkach zjawił się i udzielił pomocy - mówi Grzegorz Grondys. - Ciało oglądał już potem także inny weterynarz, nie nie zauważył żadnych śladów np. potrącenia przez samochód czy pobicia.

Sprawę wyjaśnia także dr Hubert Nawrocki, lekarz weterynarii, który ma umowę ze schroniskiem: - Po pierwsze zwierzę z wypadku, a takie było jak czytam podejrzenie, powinno być zawiezione do lecznicy ze zwierząt, z którym miasto ma umowę - mówi. - Kot miał też właścicielkę, do której przede wszystkim powinno trafić. Ja nie otrzymałem natomiast żadnej informacji, że w schronisku jest kot wymagający mojej interwencji, bo gdybym ją otrzymał, to na pewno bym przyjechał. Widziałem go już po śmierci, miał opuchnięty policzek, ranę na nim i ślady krwi, co wskazywałoby na wypadek.

Komendant SM przyznaje, że reakcja strażników była podejmowana doraźnie i trudno było wtedy ocenić czy zwierzę uległo wypadkowi, stąd podjęta przez dyżurnego decyzja o transporcie do schroniska. - Być może należało poszukać właściciela - dodaje.

Strażnicy przejrzeli też uważnie monitoring z okolicznych kamer i nie zauważono nic podejrzanego - żadnego znęcania się nad kotem czy też obrzucania go petardami.

Biało-czarnego kota wylegującego się całymi dniami na przystanku przy ulicy Jana Pawła II znał chyba cały Szczecinek. A już na pewno wszyscy pasażerowie autobusów Komunikacji Miejskiej i dokarmiający go mieszkańcy.
Robi tak zresztą wiele innych osób. Po tuszy kota widać było, że mógłby trochę zadbać po linie.

Przystankowy kot miał nawet swoją budę na zimniejsze dni, ale zasadniczo wolał przebywać na świeżym powietrzu. Leżał na ławce, a pasażerowie stoli karnie obok. Nikt go nie zganiał z siedzenia, a widać było, że gospodarz czuł się tu bezpiecznie. I nic dziwnego, bo o kota troszczyło się wielu mieszkańców Szczecinka. Dawał się pogłaskać, nie uciekał.

Kot przetrwał nawet wymianę starej wiaty na nowy przystanek. Domek pojawił się z powrotem. Teraz go zabrano, bo lokatora już nie ma....

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecinek.naszemiasto.pl Nasze Miasto